Administracja Obamy znowelizowała pojęcie gwałtu. Elementem zmian jest uznanie za gwałt każdego przypadku seksu, na który „ofiara" nie będzie mogła wyrazić zgody ze względu na odurzenie alkoholem czy narkotykami. Zmiana ta jest moim zdaniem groźna, a jej konsekwencje — łatwe do przewidzenia.
Jest oczywistością, że sprawy związane z seksem są bardzo często źródłem potężnych namiętności, i bywają to namiętności o znaku ujemnym. Zazdrość czy też odrzucona miłość rodzą często nienawiść i chęć zemsty. Pod wpływem takiej namiętności ludzie - obojga płci - potrafią robić rzeczy, których w innych okolicznościach nie uczyniliby nigdy. W tym rzeczy podłe.
Jest też banałem przypomnienie, że alkohol sprzyja erotyce, bo działa jako tzw. rozluźniacz. Taka po prostu jest natura ludzka; dotyczy to i mężczyzn, i kobiet. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest, że dość często ludzie żałują swoich erotycznych działań, podjętych „pod wpływem", albo przynajmniej mają na ten temat mieszane uczucia.
Jest też oczywistością, że ludzie (a zwłaszcza młodzież) są istotami społecznymi, i opinia innych (zwłaszcza grupy rówieśniczej) bywa dla nich decydująca. Dotyczy to również np. wyboru partnera erotycznego — krytyka dla młodej osoby może tu być niezwykle bolesna.
Otóż trzeba stwierdzić, że dokonane przez Obamę zmiany dają do ręki straszą broń osobom, które chciałyby się na byłym partnerze zemścić. I tym, które czy to naprawdę żałują swego przygodnego erotycznego zachowania, czy też znajdą się pod społecznym naciskiem, aby tego zachowania żałować.