Co zdumiewające - nikogo to nie zdziwiło. I nie dziwi dalej, mimo że od momentu poinformowania świata o tej deklaracji Komorowskiego minęły już 24 godziny. Czekałem dobę na ewentualne sprostowanie, ale go nie ma, co znaczy chyba, że cytat z prezydenta jest oddany wiernie.
A przecież jest to wypowiedź zdumiewająca, by nie rzec - kuriozalna. Dotyczy - przypomnimy - nie jakiejś mało ważnej, mało znanej i dotyczącej jakiejś specyficznej, ważnej tylko dla niewielkiej części społeczeństwa sprawy. Rzecz idzie o dogłębnej reformie bardzo ważnej części aparatu sprawiedliwości. Reformie, będącej sztandarową propozycją partii obecnie rządzącej, bardzo zdecydowanie atakowanej przez największą partię opozycyjną. Reformie, dodajmy, nie przeprowadzonej przecież z zaskoczenia, a uchwalonej wtedy, kiedy marszałkiem Sejmu był właśnie Bronisław Komorowski. Reformie, której skutki wszyscy, a tym bardziej głowa państwa, mogą obserwować na bieżąco.
I w tak fundamentalnej sprawie urzędujący prezydent nie tylko nie ma zdecydowanego zdania, ale wręcz nie wie bodaj w przybliżeniu, bodaj intuicyjnie, co uważa za prawdę? Uważa, że może słuszne jest rozwiązanie A, a może stuprocentowo sprzeczne z A rozwiązanie B? Dotąd nie interesował się w ogóle fundamentalnym elementem aparatu państwowego, elementem co do którego ma w dodatku określone konstytucyjne prerogatywy?
Oczywiście, można by powiedzieć, że prezydent chce podkreślić w ten sposób swoją niezależność od rządzącej partii, z której się wywodzi, a która przeforsowała tę reformę, i go za to pochwalić. I nawet byłoby w tym coś z prawdy. Ale na miły Bóg! - jak głowa państwa może tak beztrosko ujawniać swoją dramatyczną niewiedzę o jednym z kluczowych segmentów funkcjonowania państwa?
Ale jest też możliwość inna, może jeszcze gorsza. Niewiedza Komorowskiego może być udawana. Prezydent może - jak sygnalizowałem wyżej - pragnąć podkreślić własną polityczną podmiotowość, i uważać zarazem, że aby osiągnąć ten cel może udać żenującą niewiedzę i w ogóle zrobić cokolwiek, ponieważ nikt go z tego nie rozliczy. Nikt tego nie zauważy. Oczywiście celowo. Nie można przecież dostrzec czegoś aż tak kompromitującego czołowego polityka wywodzącego się z PO, no bo przecież straszny kaczyzm za drzwiami...