Pani rzecznik w awangardzie postępu

Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zwróciła się oficjalnie do sejmowej komisji etyki o ukaranie Marka Suskiego za wypowiedzi, które określiła mianem "rasistowskich i homofobicznych".

Publikacja: 31.01.2012 14:54

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Nie mam zamiaru windować na piedestał posła PiS, którego stylu i poczucia humoru, ujmując rzecz eufemistycznie, nie oceniam wysoko. Tym niemniej Suskiego bronić trzeba, bo pani rzecznik w swoim wystąpieniu przekracza kolejne granice ideologicznego zacietrzewienia i stwarza precedensy bardzo niebezpieczne na przyszłość.

W piśmie do komisji etyki Kozłowska-Rajewicz (nie osoba prywatna, tylko wysoki urzędnik rządowy!) używa bowiem pojęć z arsenału radykalnej lewicy kulturowej, charakterystycznych dotąd tylko dla tego elementu ideowego spektrum. Twierdzi bowiem, iż Suski używa tzw. "mowy nienawiści". Jest to fraza nacechowana, używana przez lewicowych inżynierów społecznych do piętnowania tych, którzy ośmielą się powiedzieć cokolwiek krytycznego pod adresem lansowanych przez tych inżynierów grup społecznych. Podkreślmy - tych, którzy ośmielą się pod adresem tych grup powiedzieć cokolwiek krytycznego, a nie tylko ordynarnego.

Gdyby pani rzecznik zarzuciła Suskiemu ordynarność (chodzi o wypowiedź, sugerująca podobieństwo homoseksualizmu i zoofilii) - zapewne milczałbym. Jeśli jednak pada określenie "mowa nienawiści", to już sam ten fakt powoduje, że Suskiego trzeba bronić. Bo jeśli zgodzimy się na to, aby polskie państwo używało takiego języka, to za moment jako mowę nienawiści p. Rajewicz określi każdą wypowiedź, sugerującą np. że wychowanie dziecka w jednopłciowym związku może być dla nie go krzywdzące. Dokładnie tego chcą lewicowi inżynierowie, do których, jak widać, p. Rajewicz blisko.

Użycie przez wysokiego urzędnika państwa polskiego zwrotu "mowa nienawiści" byłoby zresztą problemem nawet gdyby była to wypowiedź abstrakcyjna, nikogo konkretnie nie atakująca. Bo - powtórzmy - jest to pojęcie z arsenału jednej z radykalnych stron wojny kulturowej, i jego użycie samo w sobie dowodzi, że urzędnik ów nie tylko nie jest bezstronny w tej wojnie, ale chce zaangażować w niej instytucje państwa. Wyobraźmy sobie, jak zareagowałaby druga strona sporu, gdyby jakiś minister użył w oficjalnym dokumencie np.określenia "cywilizacja śmierci", pochodzącego z kolei z języka przeciwnej, katolickiej strony sporu? Czy nie padłyby żądania dymisji?

Pani Rajewicz nie ogranicza się do potępienia Suskiego za rzekomo "nienawistne" słowa o zoofilii. Chce karać posła również za sławetny zwrot o "murzynku". A to dlatego, że - uwaga! - według p. rzecznik "użyte w tej wypowiedzi słowo "murzyn" stanowi pejoratywne określenie, naruszając godność oraz stanowiące publicznie wyrażoną dyskryminację, u której podstaw leży inny, niż biały kolor skóry".

Po raz pierwszy urzędnik państwa polskiego przyłącza się tu do krucjaty, toczonej u nas dotąd wyłącznie przez najradykalniejszych lewackich doktrynerów, mającą na celu penalizację słowa "murzyn". Słowo to jest w polszczyźnie neutralne, rolę obelg związanych z przynależnością rasową pełnią w naszej przestrzeni językowej epitety inne ("czarnuch", "asfalt" itd). Kampania zmierzająca do jego zakazania merytorycznie podobna jest do wprowadzonego w 1940 roku na Kresach przez Rosjan zakazu używania neutralnego w polszczyźnie słowa "Żyd" - bo po rosyjsku "żid" to istotnie epitet obraźliwy.

Lewaccy harcownicy dobrze o tym wiedzą. A mimo to prowadzą swoją kampanię. Trochę ze względu na swoje imitacyjne skłonności (niewolnicze naśladowanie wzorców, wypracowanych przez zachodnią lewicę). Ale przede wszystkim dlatego, żeby wygrać pierwszą w Polsce bitwę o słowo. Żeby stworzyć precedens. Kiedy pierwsze koty polecą za płoty, będzie już z górki, łatwiej będzie już ideologicznie zmieniać polszczyznę, w sferach poważniejszych i ważniejszych niż "wojna o murzyna". A język kształtuje myślenie, pisał o tym Orwell, pisze Chomsky...

Dlatego Suskiego trzeba bronić. A pod adresem premiera sformułować pytanie - czy naprawdę chce, żeby podległe mu rządowe instytucje angażowały się w ideologiczno-kulturową wojnę?

Nie mam zamiaru windować na piedestał posła PiS, którego stylu i poczucia humoru, ujmując rzecz eufemistycznie, nie oceniam wysoko. Tym niemniej Suskiego bronić trzeba, bo pani rzecznik w swoim wystąpieniu przekracza kolejne granice ideologicznego zacietrzewienia i stwarza precedensy bardzo niebezpieczne na przyszłość.

W piśmie do komisji etyki Kozłowska-Rajewicz (nie osoba prywatna, tylko wysoki urzędnik rządowy!) używa bowiem pojęć z arsenału radykalnej lewicy kulturowej, charakterystycznych dotąd tylko dla tego elementu ideowego spektrum. Twierdzi bowiem, iż Suski używa tzw. "mowy nienawiści". Jest to fraza nacechowana, używana przez lewicowych inżynierów społecznych do piętnowania tych, którzy ośmielą się powiedzieć cokolwiek krytycznego pod adresem lansowanych przez tych inżynierów grup społecznych. Podkreślmy - tych, którzy ośmielą się pod adresem tych grup powiedzieć cokolwiek krytycznego, a nie tylko ordynarnego.

Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność