Kto nas nauczy historii

Front w obronie lekcji historii sam w sobie jest częścią naszej historii.

Publikacja: 28.03.2012 20:13

Tomasz Wróblewski

Tomasz Wróblewski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Wszyscy mamy w pamięci walki kolejnych pokoleń z zakazami nauczania w języku ojczystym, z manipulowaniem historią i wykreślaniem z niej niewygodnych dla władzy epizodów. Z czarnymi listami i zakazami publikowania dzieł zarówno poetów, jak i historyków. Mamy w pamięci dziesiątki lat zamazywania prawdy i podłych interpretacji naszych dziejów.

Skojarzenia są oczywiste i jednoznaczne, a i kontekst jest czytelny w kraju, gdzie spory historyczne wciąż są tak żywe. Całkiem współczesne klasowe czy genderowe (przepraszam za zwrot, ale nie mój) i neolewicowe szkoły usiłujące wywrócić z takim trudem odtworzone w ostatnich latach podręczniki, dodatkowo zaogniają sytuację.

Nic więc dziwnego, że głodujący za historię stają się bohaterami naszej świadomości. Listy pisane przez studentów historii jako żywo przypominają mi listy, które z przyjaciółmi pisaliśmy w czasie strajków na Uniwersytecie Warszawskim w '80 i '81 roku. Tak ustawiony spór skazuje rząd na moralną porażkę. Tu front jest zbyt szeroki.

Tej reformy gabinet Tuska nie uniesie, ale nie tylko dlatego, że ciąży na niej fatalna tradycja działań dawnych antypolskich reżimów. Ostatecznie na porażkę rządu złoży się całokształt jego działań edukacyjnych. Wyedukowano nas w braku zaufania. Doświadczeni zostaliśmy reformą sześciolatków, listą refundacyjną leków, budową autostrad, przyjaznym państwem dla biznesu, komputerami dla szkół, OFE... długo można by wymieniać.

I gdyby przyjąć argument twórców tej dziwnej szkolnej reformy, że patriotyzmu nie uczymy się w szkole, to zaraz musielibyśmy zadać sobie pytanie: a gdzie i w jaki sposób? Bo na pewno nie obcując z tym państwem na co dzień.

I choćby z tego powodu radzę pani minister przywrócić dawny program nauczania. Żeby nie musiała odpowiadać na pytanie: a gdzież to mamy się uczyć tej miłości do ojczyzny?

Wszyscy mamy w pamięci walki kolejnych pokoleń z zakazami nauczania w języku ojczystym, z manipulowaniem historią i wykreślaniem z niej niewygodnych dla władzy epizodów. Z czarnymi listami i zakazami publikowania dzieł zarówno poetów, jak i historyków. Mamy w pamięci dziesiątki lat zamazywania prawdy i podłych interpretacji naszych dziejów.

Skojarzenia są oczywiste i jednoznaczne, a i kontekst jest czytelny w kraju, gdzie spory historyczne wciąż są tak żywe. Całkiem współczesne klasowe czy genderowe (przepraszam za zwrot, ale nie mój) i neolewicowe szkoły usiłujące wywrócić z takim trudem odtworzone w ostatnich latach podręczniki, dodatkowo zaogniają sytuację.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne