Warto, bo jest to pierwsze badanie opinii, zrobione po piątkowym starciu w Sejmie. Po przemówieniu Donalda Tuska, w którym zarzucił PiS-owi, iż proponując uchwalenie listu do władz rosyjskich w sprawie smoleńskiego wraku partia ta popełniła narodową zdradę, a jej politycy "budują karierę na grobach zmarłych" i po emocjonalnej odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego ("pan się zapisze w historii razem z tymi, którzy są na polskiej liście hańby". Sondaż zrealizowano 17 kwietnia, a więc również po, wynikających z piątkowej debaty, innych agresywnych i emocjonalnych wypowiedziach polityków obu głównych partii.
Dość powszechnie przyjmuje się, że całą sytuacja była wyreżyserowana przez Tuska, który widząc załamanie strategii zamilczania sprawy smoleńskiej i obawiając się, że skorzysta na tym PiS, postanowił (dodajmy, że skutecznie) sprowokować Kaczyńskiego do emocjonalnej reakcji. Liczył na sprawdzony wielokrotnie efekt strachu centrowych wyborców, którzy przerażeni "wybuchem smoleńskiego szaleństwa" masowo poprą Platformę (której notowania w sondażach WP spadały konsekwentnie od grudnia).
Jeśli istotnie takie były kalkulacje Tuska, to badanie WP świadczy, że się nie sprawdziły. PO odnotowało w nim bowiem trzyprocentowy przyrost i zostało poparte przez 30 procent ankietowanych, ale o dwa procent urosły też notowania partii Kaczyńskiego. Innymi słowy - poparcie dla obu głównych partii pozostało praktycznie takie same. Nie nastąpił efekt spektakularnego przełamania, na który najwyraźniej liczył premier.
Jeśli więc badanie dla Wirtualnej Polski potwierdzą inne sondaże, będzie to oznaczać, że stara i sprawdzona metoda budowania większości wokół Platformy poprzez budzenie strachu przez PiS przestaje być skuteczna. Tym bardziej, że Prawo i Sprawiedliwość naprawdę zradykalizowało swoją narrację, naprawdę oskarża rządzących o zdradę i związek z domniemanym zamachem w Smoleńsku. Politycy tej partii w ciągu ostatnich paru dni naprawdę zachowują się tak, jakby chcieli potwierdzić opinię, żywioną o nich przez centrowych wyborców jako o niebezpiecznych radykałach owładniętych smoleńską manią.
Ale, jak się okazuje, ten wizerunek odrzuca już centrystów znacznie mniej, niż jeszcze niedawno. Nie razi już ich na tyle, by masowo powrócili pod platformerskie proporce.