Reklama

Sprawa podarcia Biblii przez Nergala. Warto walczyć do końca

Wyobraźmy sobie taką sytuację: pijany kierowca po suto zakrapianej imprezie wsiada do auta i powoduje wypadek, zabija człowieka. Po czym tłumaczy się, że to niespecjalnie, że niechcący, przecież, kiedy siadał za kierownicę, nie miał zamiaru zrobić nic złego, chciał tylko dotrzeć do domu... Tak mniej więcej wyglądało tłumaczenie adwokata Nergala, którego pokrętną logikę odrzucił Sąd Najwyższy.

Publikacja: 29.10.2012 18:40

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Przypomnijmy: Adam Darski, celebryta pozujący na satanistę, podczas koncertu w 2007 r. nazwał Kościół zbrodniczą sektą, a Biblię – kłamliwą księgą. Po czym podarł ją i kartki rozrzucił wśród swoich fanów.

Gdy znalazły się osoby, które uznały, że ten „bohaterski wyczyn” Nergala obraża ich uczucia religijne, obrońca muzyka wymyślił mniej więcej taką linię obrony: artysta nie zamierzał obrazić chrześcijan, kierował swoje słowa tylko do grupy fanów (w domyśle – satanistów), dla których Biblia nie jest żadną wartością. Mówiąc językiem prawniczym: Darski darł Pismo Święte nie „z zamiarem bezpośrednim” (czyli celowo), ale „z zamiarem ewentualnym” (niechcący).

Dla antykościelnych środowisk Nergal natychmiast stał się bohaterem, a wielu „pożytecznych idiotów” uznało go za bojownika o wolność słowa. Do frontu obrony muzyka epatującego satanizmem dołączyli niektórzy politycy, doradca prezydenta, a nawet liberalni duchowni. W takiej atmosferze Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał argumentację obrońcy Adama Darskiego i stwierdził, że mówiąc podczas koncertu o Kościele jako o zbrodniczej sekcie Nergal nie zamierzał katolików obrażać.

Na zdrowy rozsądek w tym wywodzie sprzeciw budzi już sama argumentacja – że można drzeć Biblię i wymyślać Kościołowi bez intencji obrażenia chrześcijan. To absurd i trzeba to jasno powiedzieć. I Darski, i jego adwokat, a tym bardziej sędzia gdańskiego Sądu Rejonowego – mówiąc kolokwialnie – „rżnęli głupa”. Jeden pewnie dla własnego bezpieczeństwa, drugi być może z ideologicznego zaślepienia, a jeszcze inny przypuszczalnie dla pieniędzy.

Oczywiste jest, że współcześni celebryci, aby znaleźć się na pierwszych stronach gazet, chętnie wywołują skandale. Specjalistką jest tu Madonna, która doskonale wie, iż najłatwiej uczynić to, obrażając katolików, bo ci będą głośno krzyczeć, ale nie zrobią nic więcej, podczas gdy żydzi i muzułmanie reagują zazwyczaj nieco bardziej zdecydowanie.

Reklama
Reklama

Katolicka opinia publiczna w Polsce, często tak bierna i pozwalająca się upokarzać, tym razem nie odpuściła do końca. Dziś, po orzeczeniu Sądu Najwyższego, widać, że było warto.

Przypomnijmy: Adam Darski, celebryta pozujący na satanistę, podczas koncertu w 2007 r. nazwał Kościół zbrodniczą sektą, a Biblię – kłamliwą księgą. Po czym podarł ją i kartki rozrzucił wśród swoich fanów.

Gdy znalazły się osoby, które uznały, że ten „bohaterski wyczyn” Nergala obraża ich uczucia religijne, obrońca muzyka wymyślił mniej więcej taką linię obrony: artysta nie zamierzał obrazić chrześcijan, kierował swoje słowa tylko do grupy fanów (w domyśle – satanistów), dla których Biblia nie jest żadną wartością. Mówiąc językiem prawniczym: Darski darł Pismo Święte nie „z zamiarem bezpośrednim” (czyli celowo), ale „z zamiarem ewentualnym” (niechcący).

Reklama
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Zbigniew Ziobro będzie w Budapeszcie bezpieczny
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama