Niepokoi nas jednak to, co było głównym przesłaniem wczorajszej publikacji, że dla ostatecznego wykluczenia obecności substancji wybuchowych musimy poczekać jeszcze pół roku. Tyle, zdaniem prokuratorów wojskowych, potrwają badania laboratoryjne.
Dlaczego dwa i pół roku po katastrofie ta hipoteza wciąż nas prześladuje? Czy szczątki pozostające w Moskwie faktycznie uda nam się kiedyś przebadać? Jakie błędy popełniono przy poprzednich badaniach?
I wreszcie, dlaczego prokuraturze wciąż z takim trudem przychodzi dzielenie się tymi informacjami z opinią publiczną?
Nie stawiamy ich po to, żeby dodatkowo zmącić obraz po i tak mało przejrzystej konferencji płk. Szeląga, ale żeby zwrócić uwagę na konsekwencje rozwlekłych i niezrozumiałych poczynań prokuratury.
Absurdalne zarzuty o zbrodnie, o zdradę można oczywiście przypisywać temperamentowi politycznemu Jarosława Kaczyńskiego, ale można też zapytać o igranie z emocjami. O niezrozumiałe powtarzanie tych samych procedur śledczych. O reagowanie przedstawicieli rządu dopiero po tym, jak wybucha skandal.
Zgadzając się z premierem co do odrażającego rozgrywania Smoleńska dla potrzeb politycznych, to właśnie w kontekście mnożących się teorii spiskowych niezrozumiała jest zwłoka i przetrzymywanie tak ważnych informacji.