Głos rodziców powinien zostać usłyszany

Edukacja to zbyt poważna sprawa, by zostawić ją wyłącznie w rękach polityków.

Publikacja: 24.10.2013 07:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Tą dewizą kierowali się zapewne organizatorzy akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum m.in. w sprawie obniżenia wieku szkolnego do sześciu lat. Trzeba jednak pamiętać, że nim zdecydowali się na taki krok, przez wiele miesięcy zasypywali ministra edukacji narodowej apelami, prośbami i zaproszeniami do dyskusji.

Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców protestowało od samego początku wobec rządowych planów obowiązkowego posłania sześciolatków do szkół. Jego działacze od lat wytykają polskim szkołom oraz – zwłaszcza – MEN brak przygotowania tej reformy. Ich zarzuty zostały potwierdzone w różnych oficjalnych dokumentach, jak choćby w opublikowanym przed tygodniem raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Ocena NIK okazała się miażdżąca – nie tylko nie wszystkie placówki edukacyjne są gotowe na przyjęcie tak małych dzieci, lecz także cała reforma została źle przygotowana i przeprowadzona przez resort edukacji.

Ponieważ jednak przez wiele miesięcy ministrowie edukacji pozostawali głusi na dialog, samą reformę zaś nieustannie odkładano w czasie, zdesperowani rodzice postanowili powalczyć o swoje interesy w inny sposób. Zebrali niemal milion podpisów, by zmusić polityków do wysłuchania ich argumentów. Cel osiągnęli. Rozpoczynająca się dziś sejmowa debata nad ich wnioskiem o referendum jest tego najlepszym dowodem.

W naszej redakcji długo dyskutowaliśmy, czy takie referendum to dobry pomysł. Sprawa nie jest całkowicie jednoznaczna. Bez wątpienia niemal milion zebranych podpisów wymaga szacunku ze strony polskich parlamentarzystów. Nie mamy stuprocentowej pewności, czy Sejm powinien ogłosić referendum, lecz wiemy na pewno, że nie powinien propozycji rodziców odrzucać bez dyskusji. Powinien się nad nią poważnie zastanowić, bo tylko taki namysł pozwoli uzyskać odpowiedzi na pytania, które od miesięcy stawiają rodzice. Trzeba też mieć nadzieję, że od przedstawicieli MEN nie usłyszymy tej samej demagogii, tego samego żonglowania danymi i argumentami, jakie w „Rzeczpospolitej" opisywaliśmy od miesięcy.

Polska konstytucja w art. 125 stanowi: „W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe". Sprawa demokracji bezpośredniej jest dyskusyjna, ma swoich zwolenników i zagorzałych przeciwników. Faktem jednak jest, że taki sposób podejmowania decyzji przewidziano w polskim prawie i obywatele mają prawo się go domagać. Ich głos powinien zostać usłyszany.

Jednocześnie inicjatorzy referendum sami utrudnili zadanie tym, którzy chcieliby ich poprzeć. Obok pytań o obowiązkowe posyłanie sześciolatków do szkół czy naukę historii, a także o budzącą wciąż sporo emocji sprawę sensowności wprowadzenia do polskiego systemu edukacyjnego gimnazjów znalazły się tam bowiem tak populistyczne argumenty jak zakaz likwidowania szkół. W obecnej sytuacji demograficznej, przy tak dużej migracji Polaków, zamykanie szkół w niektórych regionach będzie koniecznością. Przyjęcie takiego postulatu byłoby więc absurdem.

Źle by się też stało, gdyby sprawa sześciolatków okazała się – jak to miało miejsce w ostatnim referendum w Warszawie – zakładnikiem sporu między PiS a Platformą. Wynik ewentualnego referendum nie ma być odzwierciedleniem aktualnych sondaży partyjnych, nie ma być też plebiscytem popularności rządu Donalda Tuska, lecz – jeśli odgadywać intencje inicjatorów – suwerenną decyzją Polaków dotyczącą kształtu systemu edukacyjnego.

Choć taki apel może brzmieć naiwnie, warto się zwrócić do głównych sił politycznych o rzetelną dyskusję o sześciolatkach. Warto zaapelować do PiS, by nie zmienił tej debaty wyłącznie w pałkę na Donalda Tuska. Platformie zaś warto przypomnieć, że w 2004 r. swoją karierę w wielkiej polityce zaczęła właśnie od zbierania podpisów pod referendum „4xtak". I bardzo głośno protestowała, gdy zebrane przez nią podpisy wylądowały w koszu.

Tą dewizą kierowali się zapewne organizatorzy akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum m.in. w sprawie obniżenia wieku szkolnego do sześciu lat. Trzeba jednak pamiętać, że nim zdecydowali się na taki krok, przez wiele miesięcy zasypywali ministra edukacji narodowej apelami, prośbami i zaproszeniami do dyskusji.

Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców protestowało od samego początku wobec rządowych planów obowiązkowego posłania sześciolatków do szkół. Jego działacze od lat wytykają polskim szkołom oraz – zwłaszcza – MEN brak przygotowania tej reformy. Ich zarzuty zostały potwierdzone w różnych oficjalnych dokumentach, jak choćby w opublikowanym przed tygodniem raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Ocena NIK okazała się miażdżąca – nie tylko nie wszystkie placówki edukacyjne są gotowe na przyjęcie tak małych dzieci, lecz także cała reforma została źle przygotowana i przeprowadzona przez resort edukacji.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka