Szacunek w obliczu śmierci wymaga także, aby – nawet jeśli zmarłego nie darzyliśmy szacunkiem – w okresie żałoby nie mówić o nim źle.
Nie oznacza to jednak, że wraz ze śmiercią człowieka zapominamy o tym, jak się zachowywał za życia, jaki miał dorobek, jak zapamiętali go inni. Sylwetki wybitnych i zasłużonych zmarłych, swego rodzaju świeckie hagiografie, bywają doskonałymi wzorami dla następnych pokoleń. Dlatego narody w swoich najważniejszych nekropoliach mają miejsca, gdzie chowa się tych najbardziej godnych. Dlatego organizowane są uroczyste pogrzeby państwowe, bywa, że z wojskową asystą.
I nie ma problemu, gdy dotyczy to narodów o mniej skomplikowanych dziejach niż nasze. Historia Polski obfitowała jednak w okresy, gdy państwo traciło niepodległość, a zaborcy i okupanci na rządzących krajem wyznaczali ludzi sobie uległych lub wręcz swoich agentów. W takich czasach zdrajców nazywano bohaterami i chowano ich w cmentarnych alejach zasłużonych – obok ludzi naprawdę zasłużonych dla ojczyzny. Z tego powodu młodzież odwiedzająca warszawskie Powązki widzi dziś w tamtejszej Alei Zasłużonych groby zarówno wsławionego bohaterską postawą we wrześniu 1939 r. prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, jak i Marcelego Nowotki – sowieckiego agenta, który przez całe życie działał na rzecz uzależnienia Polski od Związku Sowieckiego. Dlatego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat uroczyste państwowe pogrzeby mieli nie tylko bohaterowie walk o niepodległość, ale też sowieccy kolaboranci.
Tak być nie powinno. Sprawa jest delikatna, bo nie jest łatwo wzywać do rozkopywania cmentarzy. Jednak ćwierć wieku po odzyskaniu niepodległości z Alei Zasłużonych powinny zniknąć groby ludzi, którzy zasłużyli się może dla wielkiego sąsiada, może dla światowego proletariatu, ale na pewno nie dla suwerenności swojej ojczyzny. To nie jest dla nich miejsce. Należy pogrzebać ich gdzie indziej – z szacunkiem, ale bez nadzwyczajnych państwowych honorów, bo po prostu nie zasłużyli na nie.
Każde państwo ma prawo, wręcz obowiązek jednoznacznie wskazywać, jakie postawy ceni, a jakie potępia. Tę sprawę trzeba szybko uregulować, bo jak będziemy się czuli, jeśli wolna Polska niebawem będzie chować z większymi honorami generała Jaruzelskiego, niż pożegnała Zbigniewa Romaszewskiego.