Szczerze mówiąc, związkowcy jeżeli już muszą, powinni wymyślić coś bardziej wyrafinowanego. Przede wszystkim dlatego, że znów wchodzą w sferę polityki czystej, co stanowi ciężką przypadłość naszych działaczy.
I przekonywanie ze strony „Solidarności", że chodzi tu o obronę praw pracowniczych, jest obrażaniem inteligencji wyborców. W szczególności tych bardziej wyrobionych, wahających się, lubiących ważyć różne racje.
Oczywiście od razu rodzi się pytanie o skuteczność takiej kampanii. Wygląda bowiem na to, że „Solidarność" powtórzy kardynalny i częsty błąd partii Jarosława Kaczyńskiego, kierując swój przekaz do już przekonanych.
Ale to sprawa drugorzędna, z pewnością chodzi o coś innego. Aktywizacja związkowców musi mieć drugie dno.
Warto więc zadać pytanie, dlaczego tak ciężkie działa „Solidarność" wytacza przed nieco egzotycznym dla ruchu związkowego wydarzeniem, jakim są wybory do Parlamentu Europejskiego. Odpowiedź znajdujemy ?nie tylko w dużej polityce, ?ale i także w tej małej, związkowej.