Kto zasługuje na wspólne rozliczenie?

Czy wspólne rozliczanie podatku PIT przez małżonków powinno dotyczyć także związków, które nie mają dzieci? Takie pytanie nieśmiało zadał wczoraj sobie – a przy okazji nam wszystkim – Mateusz Szczurek.

Publikacja: 27.03.2014 04:03

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Ministrowi finansów należałoby przyklasnąć – celem małżeństwa (przynajmniej tak to rozumie nasza ukształtowana przez tysiąc lat chrześcijaństwa kultura) jest przede wszystkim „zrodzenie i wychowanie potomstwa". Wspólne rozliczenie, nawet jeśli nie zachęca do realizacji tego celu, na pewno ułatwia rodzicom życie, poprawia ich sytuację materialną w sytuacji, gdy w domu pojawia się nowy mały człowiek.

Obecnie na niespełna 5 milionów małżeństw korzystających z tych przepisów podatkowych zaledwie połowa ma dzieci. Czy państwo rzeczywiście powinno premiować sam fakt wzięcia ślubu, złożenia podpisu przed księdzem czy urzędnikiem, nawet wtedy, gdy małżonkowie nie zamierzają stworzyć pełnej rodziny, gdy nie interesuje ich posiadanie potomstwa albo odkładają to na nieokreśloną przyszłość?

Oczywiście zdarzają się dramatyczne sytuacje, gdy pary małżeńskie dzieci mieć nie mogą, ale – jak rozumiem intencje ministra – mogłyby one liczyć na skorzystanie z przywileju podatkowego, gdyby zdecydowały się na adopcję.

Już wczoraj niektórzy, oburzeni pomysłem ministra Szczurka, argumentowali, że zmiana przepisów spowoduje, iż młodzi ludzie będą zniechęcani do zawierania małżeństw. Skomentuję to brutalnie: marne jest małżeństwo, które zawiera się tylko z powodu przepisów podatkowych, i może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby ślubów zawieranych z takich pobudek było mniej.

Na pierwszy rzut oka realizacja pomysłu Mateusza Szczurka miałaby więc głęboki sens. Ale pod jednym warunkiem. Że za słowami ministra finansów nie kryje się – jak określił to jeden z redakcyjnych kolegów – „głęboka myśl fiskalna". Że tak naprawdę nie chodzi o fortel, za pomocą którego nienasycone państwo znów chce wyciągnąć parę banknotów z naszych portfeli. A chodzi o sumę niebagatelną: dziś dzięki wspólnemu rozliczaniu małżeństw w kieszeniach Polaków zostaje 12 miliardów złotych rocznie.

Jeśli intencje Szczurka są uczciwe i zmiana ma przynieść skutek demograficzny, o jakim mówił wczoraj minister, to wszystkie pieniądze zaoszczędzone na bezdzietnych małżeństwach muszą trafić do rodzin, które zdecydowały się na dzieci.

Ministrowi finansów należałoby przyklasnąć – celem małżeństwa (przynajmniej tak to rozumie nasza ukształtowana przez tysiąc lat chrześcijaństwa kultura) jest przede wszystkim „zrodzenie i wychowanie potomstwa". Wspólne rozliczenie, nawet jeśli nie zachęca do realizacji tego celu, na pewno ułatwia rodzicom życie, poprawia ich sytuację materialną w sytuacji, gdy w domu pojawia się nowy mały człowiek.

Obecnie na niespełna 5 milionów małżeństw korzystających z tych przepisów podatkowych zaledwie połowa ma dzieci. Czy państwo rzeczywiście powinno premiować sam fakt wzięcia ślubu, złożenia podpisu przed księdzem czy urzędnikiem, nawet wtedy, gdy małżonkowie nie zamierzają stworzyć pełnej rodziny, gdy nie interesuje ich posiadanie potomstwa albo odkładają to na nieokreśloną przyszłość?

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka