Jednak ani jedni, ani drudzy nie opuścili podwórek narodowych, nie interesowało ich, jak Unia mogłaby zwiększyć swoją siłę. Tymczasem zarówno w wypadku głębszej integracji, jak i poluzowania związków wewnętrznych UE może być czołowym graczem na arenie międzynarodowej. W tej rozgrywce zaś jej główną siłą jest ekspansja.
1
Wspólnota długo promieniowała na sąsiadów jako wzór do naśladowania, stała się modelem rozwoju i współpracy między państwami. Zawsze otwartym dla innych, o ile spełnią warunki i będą przestrzegać reguł. Zaowocowało to stopniową, pokojową ekspansją Wspólnoty, najpierw w strefie zachodniej, która po upadku komunizmu przerodziła się w triumfalny pochód na wschód i południe.
Od Bałtyku po Adriatyk narody na wyścigi implementowały wspólnotowy dorobek i licytowały się, który jest dalej na ścieżce członkostwa. Ruchy kontestujące kierunek europejski prędzej czy później zmiatane są ze sceny politycznej. Nawet niegdysiejsze paradyktatury, jak Chorwacja za Tudjmana, Serbia za Miloševicia, Słowacja za Mečiara, albo już są, albo wkrótce będą członkami UE.
Żaden inny spośród wcześniejszych projektów paneuropejskich nie miał tak dobroczynnych skutków dla jego uczestników, żaden nie osiągnął tak wiele tak niewielkimi nakładami. Niektóre zaś – napoleoński i hitlerowski – doprowadziły wręcz Stary Kontynent na skraj katastrofy.
2
To nie przypadek, Wspólnota i jej obecna emanacja UE jest tworem u swych podstaw ekspansjonistycznym. Powstrzymanie rozszerzania zmieni ją dużo bardziej niż ostatni kryzys finansowy, wątpliwe nawet, czy w ogóle przetrwa wówczas jako całość.