Platformie udało się wygrać o włos przede wszystkim dzięki osobistemu zaangażowaniu Donalda Tuska. Przewodniczący PO dowiódł, że wciąż jest największym atutem tej partii, potrafiącym ratować ją z opresji. Ale to pyrrusowe zwycięstwo. Stopniał bowiem elektorat Platformy i wydaje się, że zjawisko to jest trwałe i nieodwracalne. Politycy PO powinni też pamiętać, że kolejne wybory wcale nie muszą się odbyć w tak sprzyjających warunkach geopolitycznych, by umożliwić Tuskowi szarżę. I choć ten rok może być dla PO korzystniejszy (ożywienie gospodarcze) niż ubiegły, o druzgoczących zwycięstwach ugrupowanie to może zapomnieć.
W porównaniu z poprzednimi wyborami do PE Prawo i Sprawiedliwość poprawiło swój wynik i zbliżyło się do Platformy na wyciągnięcie ręki. Partii Kaczyńskiego udało się też odbić Platformie kolejne województwa. Przed wyborami samorządowymi – zwłaszcza do sejmików wojewódzkich, które dzielą unijne miliardy – to spory atut. Ale to koniec dobrych wiadomości. Pamiętajmy, że PiS rozpoczynał rok ze sporą przewagą sondażową nad PO, wybory zaś przyniosły mu lekką przegraną. PiS nie przygotował dobrej i zwartej kampanii. Przed początkiem cyklu czterech wyborów to zły prognostyk. Po raz kolejny rodzi się też pytanie – czy PiS w ogóle jest w stanie wygrywać, a jeśli nawet tak, to z kim miałby rządzić? W nowym krajobrazie politycznym trudno byłoby mu znaleźć koalicjanta.
W dodatku Kaczyńskiemu wyrósł na prawicy radykalny konkurent – Janusz Korwin- -Mikke, który przez najbliższe miesiące swym ekscentrycznym zachowaniem będzie przyciągał uwagę opinii publicznej. A to może mu przynieść dalszy wzrost poparcia.
Złe wiadomości płyną również dla lewicy. Klęskę poniósł Janusz Palikot, rozpada się jego projekt Europa Plus Twój Ruch. Z tym że Leszek Miller i SLD, którzy pokonali rywala, również nie mają powodów do zadowolenia. Wynik około 13 proc. dla obu partii lewicowych to sygnał rozpadu tej części sceny politycznej.
Na pozór więc wybory do Parlamentu Europejskiego nie przyniosły wielkiej zmiany na polskiej scenie politycznej. PO wciąż zajmuje pierwsze miejsce, PiS – drugie, a trzecie przypada lewicy. Kłopot polega tylko na tym, że żadna z bolączek trapiących główne polskie partie nie została uleczona. Brak wyraźnego zwycięzcy rodzi za to nowe problemy, z którymi politycy będą się teraz musieli zmierzyć.