Pandemia właśnie z wzmożoną siłą uderza w Polskę, a wraz z obniżeniem temperatury i początkiem sezonu grypowego sytuacja będzie jeszcze gorsza. Nie stać nas na drugi lockdown, na który wiosną zdecydowała się większość krajów na świecie i który okazał się skuteczną metodą spowalniania rozszerzania się koronawirusa. Ale tego nie da się powtórzyć. Zatrzymanie gospodarki spowodowało olbrzymie straty. Przedsiębiorcom pomógł rząd kolejnymi tarczami, ale dziś nie ma już możliwości, by finansować następne.
Pandemia i wywołany nią kryzys to największe zadania stojące przed rządem. Znacznie poważniejsze niż walka z ideologią gender, LGBT i innymi wrogami. Ważniejsze niż kolejny etap upolityczniania sądownictwa i następna odsłona walki z niezależnymi od rządu mediami.
Problem w tym, że do walki z koronawirusem potrzeba nowoczesnego państwa. A szczególnie umiejętności sprawowania miękkiej władzy – zaufania obywateli do rządu, wzajemnego szacunku do reguł i zaleceń. Tego nie da się przeprowadzić w atmosferze totalnego konfliktu rujnującego społeczny kapitał. Do tego potrzeba władzy, która rozmawia z obywatelami i która umie mediować, która w procesie konsultacji ustanawia szanowane przez wszystkich reguły, a nie zmienia obowiązujące przepisy podczas nocnych posiedzeń Sejmu, w dodatku z zaskoczenia. Choć do rządu wszedł Jarosław Kaczyński i objął nadzór nad resortami siłowymi, służbami oraz m.in. Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, to są one bezradne wobec walki z wirusem. Do koronawirusa nie da się strzelać z rakiet, nie da się go podsłuchać ani aresztować.
Nawet Izrael, posiadający jedne z najsprawniejszych służb na świecie, poległ w walce z wirusem. Nie pomogło wykorzystanie przez lokalny kontrwywiad Szin Bet najnowocześniejszych technik inwigilacji obywateli do śledzenia transmisji koronawirusa. Dziś Izrael jest jedynym krajem, który znów wprowadził pełny lockdown.
Do odbudowy gospodarki i do oszczędzania w taki sposób, by nie osłabić i tak niezbyt sprawnego państwa, potrzebne są spokój i współpraca, a nie ideologiczne wojny. To samo dotyczy samorządów, które boleśnie odczuwają skutki kryzysu.