Lewandowski pracował na to dziesiątkami meczów i chyba stracił poczucie rzeczywistości. Być może zapomniał, w jakich okolicznościach włożył tę opaskę pierwszy raz. I że stało się to kosztem kolegi z tego samego klubu Jakuba Błaszczykowskiego, który też miał swoje ambicje, honor, jednak ówczesny trener Adam Nawałka odebrał mu marzenia. A kiedy Błaszczykowski odmówił wzięcia udziału w konferencji, na której miał powiedzieć, jak bardzo się cieszy z powodu straty opaski, selekcjoner za karę nie powołał go na kolejny mecz.
Lewandowski nie miał w tamtej sytuacji żadnych skrupułów. Błaszczykowski nie robił demonstracji, tylko odpowiedział w sposób godny prawdziwego sportowca – podczas mistrzostw Europy we Francji grał najlepiej z całej polskiej kadry.
Lewandowski będzie obchodził niebawem 37. urodziny, ma prawo czuć się zmęczony i daje reprezentacji coraz mniej. Koledzy to czują, kibice widzą. On uznał, że zmęczenie stanowi wystarczający argument do poproszenia o to, by nie brać go pod uwagę przy powoływaniu kadry na mecz z Finlandią.
Inaczej mówiąc: kapitan zszedł pierwszy i to przed bitwą mogącą zadecydować o losie reprezentacji na najbliższy rok. Czy nadal jest to kapitan? Czy tylko dekownik myślący o sobie?
Dlaczego Lewandowski stał się dla kadry obciążeniem?
Można odnieść wrażenie, że po piątkowym towarzyskim meczu z Mołdawią Probierz zrobił prywatną sondę wśród zawodników i członków sztabu szkoleniowego (na konferencji w Helsinkach przyznał, że z nimi rozmawiał). I wyszło mu to, o czym od pewnego czasu się mówiło: Lewandowski stał się dla kadry obciążeniem, wielu kolegów go zwyczajnie nie lubi, a jedynie toleruje, bo jest gwiazdą i strzela bramki, zresztą coraz rzadziej.