Na pierwszy rzut oka pierwsze od ponad sześciu dziesięcioleci spotkanie na szczycie dwóch państw chińskich wydaje się mieć znaczenie przełomowe. Tak jednak nie jest. Wszystko wskazuje na to, że jest to zwykły manewr obecnych władz w Tajpej obliczony na wyjście z dołka przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w styczniu przyszłego roku.
Prezydent Ma Ying Jeaou i jego partia Kuomintang liczą na to, że spotkanie z prezydentem Xi Jinpingiem zostanie odczytane jako sygnał dalszego zacieśniania więzi gospodarczych Tajwanu z ChRL i – co za tym idzie – utrzymania wysokiego poziomu życia Tajwańczyków. Jest to jednak gra ryzykowna w sytuacji, gdy większość mieszkańców wyspy lęka się zbytniego zbliżenia z Chinami kontynentalnymi w obawie, że skończy się to zjednoczeniem. Tajwan musiałby się stać czymś w rodzaju Hongkongu i nawet gdyby zachował więcej samodzielności, nie byłby już państwem demokratycznym, jakim jest dzisiaj.