W dawnych czasach istniała instytucja listu kaperskiego. Jeśli jakieś państwo nie miało pieniędzy na budowę marynarki wojennej, a chciało zaatakować flotę handlową przeciwnika, wynajmowało trudniących się morskim rozbojem korsarzy i podpisywało właśnie listy kaperskie – korsarze otrzymywali prawo do zdobytych podczas wyprawy łupów wojennych. Przypomniały mi się one, gdy czytałem doniesienia TOK FM o tym, co było zawarte w umowie koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy zawartej po wyborach z 2019 roku.
Dlaczego PiS twierdził, że Jarosław Kaczyński podpisał umowę jako osoba prywatna?
Watchdog Polska, organizacji pozarządowej zajmującej się transparentnością życia publicznego, po latach sądowych batalii udało się zmusić jednego z sygnatariuszy dokumentu – Porozumienie – do udostępnienia tej umowy. PiS Jarosława Kaczyńskiego i SP Zbigniewa Ziobry nie ujawniły jej do dzisiaj. Argumentowały, że był to dokument podpisany przez… osoby prywatne – szefów partii. Na szczęście NSA wyśmiał tę argumentację, mówiąc, że obywatele mają prawo znać umowę między partiami sprawującymi władzę w kraju. To zresztą typowe dla tej władzy, że nienawidzi jawności, a jakiekolwiek informacje Watchdog Polska musi jej wyrywać jak – nomen omen – kość psu z gardła.
Czytaj więcej
Watchdog Polska ujawnia pierwszą umowę koalicyjną rządu z 2019 r. Otrzymał ją dopiero na mocy wyroku sądu.
I tak poznaliśmy dokument, który zawiera szczegółowe informacje o tym, jak podzielone zostaną publiczne pieniądze przyznawane partiom. A ponieważ prawo nie przewiduje takiego podziału, partie obiecały sobie, że zmienią przepisy. Zapisały też, kto dostanie stanowiska wiceministra czy wicewojewody, w jakim resorcie czy jakim regionie. A niektóre stanowiska dzielono wprost pod konkretne nazwiska.
Jarosław Kaczyński i koalicjanci chcieli złamać konstytucję
W dokumencie znalazł się również jednozdaniowy zapis, że partie zobowiązują się do tego, by publicznie nie podnosić niekonstytucyjności planowanych zmian w systemie finansowania partii. To chyba najciekawszy fragment umowy. Bo pokazuje, po pierwsze, że sygnatariusze mieli świadomość, iż te działania będą niezgodne z konstytucją. A zatem – po drugie – wspólnie i w porozumieniu zamierzali świadomie złamać najwyższe prawo Rzeczypospolitej. I zawarli ten plan w tajnej umowie koalicyjnej.