Jedna, dwie, trzy listy czy każdy osobno? Konfiguracja, w jakiej opozycja pójdzie do wyborów, zależy tak od spraw polityczno-personalnych, jak i ideologicznych. Bo w równym stopniu możliwość zjednoczenia opozycji wynika z politycznych kalkulacji i osobistych ambicji, jak i z tego, jaki profil ideowy będzie miała wspólna lista.
Z jednej strony będą więc na przykład kalkulacje liderów PO, Polski 2050, Lewicy i PSL, czy więcej ugrają dla siebie, swoich działaczy i wyborców, idąc razem czy osobno. Z drugiej zaś, kluczowe będzie to, czy ugrupowania wchodzące w skład zjednoczonych list zyskają na ideowej wyrazistości czy też stracą; czy zmieszczą się pod szerokim parasolem, czy też wyborcy ukarzą tych na skrzydłach. Kierunek ideowy, jaki obierze opozycja, zależy zaś przede wszystkim od decyzji Donalda Tuska. Przed liderem PO stoi pytanie, czy iść w kierunku symbolizowanym przez Rafała Trzaskowskiego i młodsze pokolenie posłów Koalicji Obywatelskiej, czy wrócić do chadeckich korzeni PO.
Czytaj więcej
Jedna lista przyniosłaby efekt w postaci zniknięcia z pierwszego planu przewodniczącego PO.
Za pierwszym rozwiązaniem zdaje się przemawiać turbosekularyzacja polskiego społeczeństwa, która dotyka szczególnie najmłodszego pokolenia, kryzys instytucji Kościoła katolickiego w Polsce, a także silna polaryzacja, która sugeruje, że opozycja powinna ustawić się na przeciwległym biegunie od odwołującego się do religijnego, tradycjonalistycznego i ludowego sztafażu obozu PiS. Ale też i zwolennicy powrotu do chadeckiego centrum mają swoje argumenty. Przypominają, że Platforma wygrywała z PiS, gdy była umiarkowana, nie zaś gdy ścigała się na progresizm z lewicą. Uważają, że jest wielu umiarkowanych, a niechętnych PiS wyborców, których lewicowy zwrot opozycji może odstraszyć. Wtedy albo zostaną w domu, albo uznają rewolucję obyczajową za większe ryzyko niż demolka instytucji liberalnej demokracji, jaką od lat prowadzi PiS – zacisną zęby i oddadzą głos na rządzących. Argumentują też, że za trzymaniem się umiarkowanego centrum przemawia demografia. Młodzi są być może bardzo postępowi, ale o wyniku wyborów zdecydują raczej nie aż tak progresywni emeryci.
Czytaj więcej
Tusk to nie Márki-Zay, a szef partii wykańczający rywali.