Rozmach MON zaskoczył. Po realizacji zamówienia na – jak to ujął minister Mariusz Błaszczak – „ponad 80” baterii HIMARS wraz z 500 wyrzutniami Polska stanie się artyleryjską potęgą na skalę regionu i jednym z bardziej liczących się posiadaczy tego typu broni na świecie. Dość powiedzieć, że od 2008 roku w ogóle wyprodukowano ledwie ponad 400 wyrzutni HIMARS. Czyli polskie jednorazowe zamówienie będzie większe.

Wojna w Ukrainie z całą swoją tragiczną mocą przypomniała, jak ważne jest najnowocześniejsze uzbrojenie. To jedna strona medalu, która nie ma ceny. Ale jest jeszcze druga, ta z cenami. Otóż bardzo wstępne szacunki mówią, że wartość tego polskiego zamówienia to kilkanaście miliardów dolarów. Gigantyczne pieniądze. Dość przypomnieć, że Polska już zamówiła HIMARS-y – w 2019 roku. Wówczas możliwości budżetowe pozwalały na 20 wyrzutni, czyli ponad 20 razy mniej niż teraz.

Czytaj więcej

Potężne zamówienie na amerykańskie systemy rakietowe HIMARS

Jest jednak istotna różnica. Tamten zakup dotyczył uzbrojenia gotowego, „z półki”. Teraz, jak zapewnia szef MON, udział polskiego przemysłu zbrojeniowego w realizacji kontraktu ma być znaczący. Czyli przynajmniej część tego zastrzyku gotówki pozostanie w kraju. Być może również realizacja kontraktu zostanie rozłożona na dłuższy okres, co by uprawdopodobniało go od strony finansowej.

Nie można też zapominać, że dziury w uzbrojeniu polskich sił zbrojnych są w pewnych dziedzinach dramatyczne – w kolejce czekają na przykład śmigłowce. I na ich zasypywanie będą potrzebne duże pieniądze. Trzeba mieć nadzieję, że zarówno MON, jak i cały rząd, wiedzą, skąd je wziąć.