Olechowski, czyli dożywotni czarny koń

W pierwszej połowie lat 90. Andrzej Olechowski był uważany przez niektórych za czarnego konia polskiej polityki, i najwyraźniej sam w to uwierzył.

Aktualizacja: 22.12.2009 09:27 Publikacja: 21.12.2009 17:27

Od tego momentu upłynęło kilkanaście lat. W międzyczasie Olechowski zdążył przegrać wybory prezydenckie. Zdążył współtworzyć wielką partię i odejść z niej z wyrazem wzgardy na twarzy. Zdążył kilkakrotnie obrazić się na swoje polityczne otoczenie, kilkakrotnie doprowadzić je do pasji swym brakiem zaangażowania w codzienną polityczną pracę i kilkakrotnie okazać obrzydzenie polską polityką, która ewidentnie nie dorastała do oczekiwań pana Andrzeja.

[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/skwiecinski/2009/12/21/olechowski-czyli-dozywotni-czarny-kon/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Zdążył też przejść — czy przynajmniej zademonstrować, że przeszedł — bardzo poważną ewolucję ideową, która polityka, demonstrującego niegdyś swój nie tylko gospodarczy liberalizm, ale i katolicyzm zaprowadziła na pozycje potencjalnego kandydata światopoglądowej lewicy.

Nie zmieniło się jedno. Pan Andrzej najwyraźniej nadal wierzy, że jest czarnym koniem, a co więcej — że ten status został mu dany dożywotnio. Olechowski i zwolennicy jego kandydatury upatrują szansy w narastającym rozczarowaniu Polaków do Donalda Tuska, co w połączeniu z trwałym brakiem popularności prezydenta Lecha Kaczyńskiego i strukturalnymi już chyba problemami partyjnej lewicy stwarzać miałoby szanse dla kandydata „nie-Tuska, nie-Kaczyńskiego i nie-eseldowca”.

Na rzecz Olechowskiego działać miałby też „efekt nowości”. Wydaje się jednak, że wiara w aż tak wielką naiwność i krótką pamięć Polaków, która pozwoliłaby im uznać za „nowego” człowieka obecnego w polskiej polityce od prawie dwudziestu lat, jest przesadzona. Na bliźniaczym założeniu skonstruowany był przecież projekt polityczny Pawła Piskorskiego i „odnowionego” Stronnictwa Demokratycznego. Nie chwycił on w sposób wręcz widowiskowy, co pozwala sądzić, że reakcja na kandydaturę Olechowskiego również nie będzie imponująca.

Kandydowanie Olechowskiego wzbudza oczywistą radość w obozie PiS. Pozwala bowiem mieć nadzieję na rozbicie elektoratu Tuska. Skala tego rozbicia nie musi być jednak wielka. Olechowski jest symbolicznym niemal kandydatem III RP w wariancie ortodoksyjnym. Uosabia salon III Rzeczpospolitej w jego wersji klasycznej, a nie — jak Tusk — z lekka zmodernizowanej, ufryzowanej i populistycznej, puszczającej oko do części tych, którzy kiedyś byli krytyczni wobec „rywinlandu”.

„Pan jest anachroniczny, panie Andrzeju” — powiedział niegdyś w trakcie sporu o zasady polskiej polityki zagranicznej Olechowskiemu Jan Rokita. Anachroniczny znaczyło wtedy tożsamy z praktyką i filozofią lat dziewięćdziesiątych, odrzucaną wówczas nie tylko przez PiS, ale i przez PO, a także przez większość społeczeństwa.

Dziś Rokity nie ma już w polityce, a Platforma Obywatelska nie potępia już III RP – co więcej zbudowała swoją nową tożsamość na jej obronie. A większość społeczeństwa odrzuciła tych, którzy ową III RP najostrzej zwalczali.

Dlatego ciekawe jest, jak rozłożą się sympatie w elektoracie III Rzeczypospolitej, jaki odsetek spośród przeciwników braci Kaczyńskich będzie skłonnych do głosowania na Olechowskiego. Pozwoli to bowiem ocenić, na ile niechęć wobec PiS i pisowskiego projektu politycznego przekłada się na sympatię do teorii i praktyki III RP, jak wielki (lub jak mały) jest odsetek ludzi, którzy skłonni byliby do wsparcia programu prostego powrotu do lat 90. Bo taką właśnie linię symbolizuje kandydatura Olechowskiego.

Od tego momentu upłynęło kilkanaście lat. W międzyczasie Olechowski zdążył przegrać wybory prezydenckie. Zdążył współtworzyć wielką partię i odejść z niej z wyrazem wzgardy na twarzy. Zdążył kilkakrotnie obrazić się na swoje polityczne otoczenie, kilkakrotnie doprowadzić je do pasji swym brakiem zaangażowania w codzienną polityczną pracę i kilkakrotnie okazać obrzydzenie polską polityką, która ewidentnie nie dorastała do oczekiwań pana Andrzeja.

[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/skwiecinski/2009/12/21/olechowski-czyli-dozywotni-czarny-kon/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ważne wnioski po debacie prezydenckiej. Trzaskowski wygrywa, zadyszka Nawrockiego i kompromitacja ekstremum
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Wysoka cena za Grzegorza Brauna
Komentarze
Bogusław Chrabota: Debata prezydencka „Super Expressu” na trupie dziennikarstwa
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Rów północnoatlantycki się pogłębia. Rozstanie z Ameryką