Dokąd wysłać Tuska

Zrazu nie widziałem potrzeby, by doradzać Donaldowi Tuskowi, dokąd miałby się udać w pierwszą podróż zagraniczną. Skoro jednak niektórzy publicyści już zaczęli mu kupować bilety na lot do Berlina, więc i ja postanowiłem wtrącić swoje trzy grosze.

Aktualizacja: 25.10.2007 20:37 Publikacja: 25.10.2007 16:34

Tusk wymienił trzy stolice, które chciałby odwiedzić po zaprzysiężeniu na szefa rządu – Brukselę, Moskwę i Waszyngton. Berlin nie pojawił się w tym zestawie zapewne z powodów związanych z polityką wewnętrzną, a nie zagraniczną. Szef PO wie, że jakikolwiek ruch w sprawach niemieckich, jakikolwiek gest czy deklaracja będą natychmiast wykorzystane przez PiS jako wygodny cel ataku. Nie dziwię się zatem, że Tusk nie chce składać pierwszej oficjalnej wizyty w Berlinie. Równie zrozumiała była jego decyzja, by nie spotykać się z Angelą Merkel przed wyborami, chociaż otrzymał takie zaproszenie.

Bartosz Wieliński, niemiecki korespondent „Gazety Wyborczej”, uznał, że to niedobry sygnał, i że Tusk powinien udać się nad Szprewę jak najszybciej. „Im szybciej, tym lepiej” – radzi Wieliński.

Niemieckie elity polityczne taka wizyta uradowałaby niepomiernie. Problem w tym, że Tusk, jako premier RP, ma swoimi wizytami zagranicznymi zadowalać przede wszystkim rodaków. Mam nadzieję, że będzie to główne kryterium doboru sekwencji odwiedzanych stolic.

Najbardziej odpowiednim miejscem dla pierwszej oficjalnej wizyty Tuska wydaje się siedziba Komisji Europejskiej. Nie dlatego jednak, że „Bruksela to właściwie nie zagranica”, lecz dlatego, że to w Brukseli podejmowana jest dziś większość istotnych decyzji dotyczących polskiej gospodarki.

Gdyby jednak Tusk chciał naprawdę pokazać nową jakość w polskiej dyplomacji, powinien wskazać zupełnie inne miasto, jako cel pierwszej podróży.

Chciałbym, aby Tusk wybrał się najpierw do Kijowa. Byłby to przyjazny gest, potwierdzający poparcie dla prozachodnich aspiracji Ukrainy i sojusz naszych dwóch państw, mocno nadwerężony w czasie rządów premiera Janukowycza. Jednocześnie kilka ciepłych słów pod adresem Moskwy, wypowiedzianych w Kijowie przez premiera Tuska, złagodziłoby irytację Kremla. Pod każdym względem: politycznym, ekonomicznym i wizerunkowym, taka wizyta byłaby i dla Tuska, i dla nas wszystkich najlepszym rozwiązaniem.

Żałuję tylko, że te pobożne życzenia prawdopodobnie się nie ziszczą.

Tusk wymienił trzy stolice, które chciałby odwiedzić po zaprzysiężeniu na szefa rządu – Brukselę, Moskwę i Waszyngton. Berlin nie pojawił się w tym zestawie zapewne z powodów związanych z polityką wewnętrzną, a nie zagraniczną. Szef PO wie, że jakikolwiek ruch w sprawach niemieckich, jakikolwiek gest czy deklaracja będą natychmiast wykorzystane przez PiS jako wygodny cel ataku. Nie dziwię się zatem, że Tusk nie chce składać pierwszej oficjalnej wizyty w Berlinie. Równie zrozumiała była jego decyzja, by nie spotykać się z Angelą Merkel przed wyborami, chociaż otrzymał takie zaproszenie.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne