Po wielu miesiącach stawiania publicznie ciężkich zarzutów szefowi CBA szef rządu przyznaje, że nie było owych zbrodni przeciw demokracji, o których tyle słyszeliśmy z ust polityków PO. Nielegalnego podsłuchiwania posłanki Pitery, masowej produkcji fałszywych dokumentów i podstępnego prowokowania uczciwych ludzi do popełniania przestępstw. Nie ma wreszcie dowodu na najpoważniejszy zarzut – wykorzystania CBA do walki politycznej. Z wszelkich kontroli i “szukania haków” wychodzi jedno: Kamińskiego można nie znosić, ale nie można mu udowodnić naruszenia prawa.

Cieszę się, że premier umiał to przyznać. – Moim zwycięstwem jest to, że potrafiłem podjąć decyzję, która jest dla mnie niewygodna, ale zgodna z prawem – stwierdził Donald Tusk. To zwycięstwo zdrowego rozsądku i uszanowanie kadencyjności funkcji szefa CBA. Ale także dowód, iż premier zrozumiał, że ktoś taki jak Kamiński na czele CBA będzie pożyteczny w walce z korupcją na szczytach władzy. Władzy, którą dzierży PO z PSL. Tym bardziej decyzja Tuska budzi szacunek. I tylko Julii Pitery żal. Rzucając w ostatnich tygodniach niemądre oskarżenia na Kamińskiego, ambitna pani poseł roztrwoniła swój własny, budowany w poprzednich latach, dobry wizerunek. Od tego, jak Julia Pitera znajdzie się w nowej sytuacji, będzie zależało, czy uda się go odbudować.