Jak wiemy, z "Tygodnika" odeszła grupa różnych czcigodnych person na znak dwojakiego protestu. Po pierwsze, przeciwko temu, że nowy wydawca pisma usiłował im (dość delikatnie zresztą) wyperswadować, że pismo kosztuje i te koszty powinny się przynajmniej zwracać, że przez ostatnie pół wieku coś niecoś się w prasie zmieniło i należy się choć trochę, w ślad za tymi zmianami, unowocześnić.
Niestety, ludzie salonu, który przez wiele lat złościł się na warstwy niższe, że nie rozumieją konieczności poniesienia pewnych kosztów wolnorynkowej transformacji, sugestię, że oni sami mogliby w imię rynku zrezygnować ze swych przyzwyczajeń, traktują jak obrazę boską.
Drugi powód jest jeszcze bardziej znamienny: kamieniem obrazy stało się wpuszczenie na łamy Elżbiety Isakiewicz jako skrajnej prawicy i antysemitki. Otóż kilkanaście lat temu Isakiewicz pisała w "Gazecie Polskiej" felieton stylizowany na awantury prostej baby, co to każdemu przygada, nie przebierając w słowach. Naraziła się wtedy m.in. rabinowi Weissowi i Władysławowi Bartoszewskiemu. I nic, że już od wielu lat jest bardzo po linii i że napisała dwie książki ciepło przyjęte przez środowiska żydowskie. Piotr Wierzbicki doprowadził własną gazetę na skraj bankructwa, byle tylko wyjednać u michnikowszczyzny przebaczenie dla swej zastępczyni – ale i to było za mało.
Takich zbrodni, jak brak szacunku dla Władysława Bartoszewskiego, salon (o samym bohaterze nie mówiąc) nie wybacza. A dopuszczenie do głosu kogoś spoza własnego towarzystwa to coś, co po prostu nie mieści się w głowie.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/01/29/bez-przebaczenia/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/mail]