Dlaczego prokuratury w Poznaniu i Bydgoszczy nie znalazły podstaw do pociągnięcia go do odpowiedzialności za jazdę po pijanemu? Dlaczego prokurator dmuchał w balonik dopiero po paru godzinach, co musiało wpłynąć na wynik pomiaru zawartości alkoholu we krwi? Czy prokuratorzy przybyli na komendę policji po to, by ratować kolegę z opresji? Czy fakt, że bohater samochodowej kraksy sprzed pięciu lat był prokuratorem, zaważył na zaskakująco szybkim przyjęciu korzystnej dla Płóciennika wersji wydarzeń?
Trudno uciec od nasuwających się podejrzeń, że to zła solidarność środowiska prokuratorskiego. Jakby tego było mało, na początku bieżącego roku prokuratorzy wybrali Jerzego Płóciennika do kolegium prokuratorskiego.
W takich chwilach łatwo zrozumieć przyczynę powstawania stereotypów o prokuratorach czy sędziach jako swoistej kaście “równiejszych” wobec prawa. Tym bardziej że gdy media wyciągają na światło dzienne jakieś niejasności, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości nazbyt często wpadają w pouczający ton. Wskazują, że dziennikarze, nie znając szczegółów postępowania, zbyt łatwo formułują sugestie o korporacyjnej sitwie. Warto jednak zadać parę pytań. Jak działa nadzór prokuratora krajowego nad postępowaniami, w których prokuratorzy decydują o losach swoich kolegów? Czy polscy prokuratorzy mają odwagę i determinację, by odsiewać ze swoich szeregów ludzi, którzy ich środowisko mogą kompromitować?
Tak już jest, że jeden kontrowersyjny wypadek rzuca cień na pracę setek ofiarnych prokuratorów. Ale właśnie dlatego to same organy ścigania powinny dbać, aby wszelkie wątpliwości były publicznie wyjaśniane. A w sprawie prokuratora Jerzego Płóciennika tych wątpliwości jest zdecydowanie zbyt wiele.