Przywołując często przykład Południowej Afryki, obrońcy generała zdają się nie zauważać, iż zasadą tamtejszej transformacji było wybaczenie w zamian za wyznanie prawdy. Warunkiem abolicji było stawienie się przed Komisją Prawdy i Pojednania i pełne zrelacjonowanie – pod przysięgą sądową – swojej wiedzy o przemocy i bezprawiu, jakiego dopuszczał się oddający władzę reżim.
Nam zaś zafundowano coś wręcz przeciwnego: pojednanie w amnezji. Wybaczenie w ciemno, połączone wręcz z zakazem dopytywania się, jak to wszystko było, kto mordował, kto kradł i kto jakie wydawał rozkazy. W efekcie struktury zbrodniczego reżimu bez przeszkód przeszły nienaruszone do strefy cienia w państwie formalnie już demokratycznym, ale bezradnym wobec tak potężnie zorganizowanej mafii.
Przebaczyć stojącemu nad grobem Jaruzelskiemu? Być może. Jeśli wreszcie przestanie nas częstować kłamstwami, które historycy już dawno niezbicie obalili, i wykrztusi z siebie prawdę. Jeśli wyjaśni, czym były "wydziały D" w bezpiece i "oddział Y" w wywiadzie wojskowym, kto je "zadaniował" i nadzorował, w jaki sposób przechodziły po Okrągłym Stole do "cywila", kto stał za "nieznanymi sprawcami".
Dopóki Jaruzelski próbuje zbyć historię bzdurami o rzekomym ratowaniu Polski przed sowiecką interwencją, dopóty wybaczenie mu nie byłoby aktem łaski, ale zwykłą kapitulacją sprawiedliwości przed bezczelną, rozzuchwaloną w bezkarności zbrodnią.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/10/05/wspolnota-niepamieci/]Skomentuj[/link][/ramka]