Doprawdy, aż trudno uwierzyć, ale stało się: polski Sąd Najwyższy uznał, że przestępstwo ujawnienia tajemnicy państwowej mogą popełnić nie tylko urzędnicy zobowiązani do jej ochrony, ale też dziennikarze, którzy ją publikują. Jest to orzeczenie niebywałe. I to nie tylko dlatego, że pozostaje w sprzeczności z ogólnoeuropejską tendencją do ochrony praw dziennikarzy. Więcej. Oznacza ono zmianę dotychczasowego orzecznictwa polskich sądów i praktyki prokuratorskiej. Ten wyrok ośmiesza i kompromituje. Gdyby zastosować go w praktyce, większość przestępstw korupcyjnych, większość przypadków nadużycia władzy przez polityków nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. Nie ma sensu przypominać przywoływanej zawsze w takiej chwili afery Watergate.

Pewnie wydający wyrok sędziowie nigdy o niej nie słyszeli. Bo i po co? Ale czy nie słyszeli też o aferze starachowickiej? I o tych wszystkich przypadkach, kiedy to media ujawniały niewygodne dla władzy informacje właśnie dlatego, że łamały tajemnicę? O ile urzędników musi ona zobowiązywać, o tyle dziennikarze powinni mieć prawo, gdy wymaga tego ważny interes publiczny, do jej złamania. To media są głosem opinii publicznej, to one w interesie ogółu patrzą władzy na ręce. Inaczej opinia publiczna jest pojęciem martwym. Jeśli pęta się jej reprezentantów i grozi się im karami, to nie rozumie się państwa prawa.

Nie znaczy to oczywiście, że dziennikarze są zwolnieni z odpowiedzialności. Ale istota demokratycznej kontroli musi oznaczać prawo mediów do samodzielnego decydowania, czy w danym przypadku – kiedy uzasadnione jest podejrzenie o korupcję czy naruszenie praw człowieka – tajemnicę ujawnić, czy nie. Inne rozwiązanie prowadziłoby do absurdu: nawet wiedząc o możliwym przypadku nadużycia władzy przez urzędników, dziennikarze nie mogliby o tym poinformować. A więc zdaniem sądu tajemnica powinna być tak szczelna, że nikt nie może jej odsłonić. Drodzy sędziowie, chciałoby się powiedzieć, to nie ten kraj i nie te czasy.

Jedyne, co pociesza, to fakt, że odpowiedź Sądu Najwyższego nie ma ogólnego charakteru. Ale naprawdę, czy jest się z czego cieszyć? I dlaczego w Polsce tak często sędziowska niezawisłość okazuje się niezawisłością od rozumu?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/05/05/niezawislosc-od-rozumu/]Skomentuj[/link][/ramka]