Gdy chodzi o przeciwnika, salonowi mędrcy sypią przenikliwymi diagnozami: to nie o zmarłego prezydenta IM chodzi, ONI chcą mieć swoje święto, święto upamiętniające, że byli na ulicach w tak licznym tłumie i w tak podniosłym nastroju. I zadają retoryczne pytania: a co zmarłemu z terroryzowania nim ogółu, z okadzania bohatera i szantażowania hołdami dla niego przeciwników?
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/08/01/walka-cieni/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
A jednocześnie to samo środowisko z równą zajadłością skrzykuje się do obrony Czesława Miłosza – bo patrzcie, ONI są tak podli, że odmawiają nobliście prawa do specjalnych honorów! ONI nie chcą się skłonić przed niewątpliwą wielkością poety, poety NASZEGO, do ostatnich chwil życia zaangażowanego po NASZEJ stronie! A dodajmy, i po śmierci służącego od razu do terroryzowania i szantażowania jego wielkością ciemnogrodu, by wspomnieć ceremonialny pochówek i zaangażowaną mowę nad grobem.
A powiedzcie, tak po prostu: naprawdę chodzi wam o wielkiego poetę? A czy gdyby ten miał o was taką opinię, jak Herbert czy Herling-Grudziński, to też byście chcieli mu urządzać takie hołdy, na jakie Conrad czekać musiał niemal wiek? Naprawdę myślicie, że wielki poeta potrzebuje pompy i zadęcia, że jego poezja od klakierskich ceremonii nabierze blasku, a bez nich go straci? Naprawdę, robicie to dla Niego czy może – dla siebie? No, to czemu się tak rzucacie, gdy ONI robią to samo ze SWOIM bohaterem?
Chciałoby się skwitować te żałosne boje słowami poety – innego- "czemu, cieniu, odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz"? Cień odpowiedziałby pewnie: bo mi się niedobrze robi, jak na to patrzę.