Loty wszystkich samolotów MiG-29 zostały wstrzymane, po awaryjnym lądowaniu takiego samolotu w piątek w Malborku. W poniedziałek komisja lotnicza, która rozpocznie badanie wypadku zdecyduje, czy samoloty MIG-29 będą mogły wrócić do służby, czy też - tak jak to miało miejsce po poprzednim – tragicznym wypadku MIG-a latem 2018 roku koło Pasłęka - zostaną na lotniskach przez kilka miesięcy.
MiG-29 z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku lądował awaryjnie po tym, gdy w samolocie doszło do rozszczelnienia kabiny. Jako pierwszy o wypadku poinformował Onet. Pilot trafił do szpitala w Gdyni, chociaż jak zapewniają wojskowi, jego stan był dobry.
To nie jedyny przypadek awarii myśliwca MiG-29 w ostatnim czasie. W kwietnia 2018 roku jeden z pilotów po wylądowaniu i wyjściu z myśliwca zemdlał i trafił do szpitala. Z kolei w lipcu pod Pasłękiem doszło do katastrofy, w której zginął Krzysztof Sobański z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Tuż przed katastrofą samolotu MiG-29 pilot tej maszyny katapultował się, ale nie przeżył katastrofy.
MON nie podał przyczyn tego wypadku, ale w listopadzie pozwolono na wznowienie lotów tych maszyn. W pilotowanym przez Sobańskiego samolocie z niewiadomych przyczyn doszło do rozszczelnienia zbiornika paliwa wskutek czego samolot szybko tracił paliwo. Pilot poinformował lotnisko o zaistniałej sytuacji, skierował samolot nad tereny niezamieszkałe i katapultował się. Niestety zamiast wylądować bezpiecznie na ziemi zginął.
Jak podał Onet bezpośrednią przyczyną śmierci była awaria fotela katapultowego K-36. Po wystrzeleniu z kabiny samolotu pilot nie został oddzielony od fotela i nie otworzył się jego spadochron. Porucznik Sobański spadł na ziemię około 200 metrów od samolotu.