Plusy i minusy tygodnia

Na ocenę najnowszej książki Jana Grossa poczekam, aż pojawi się ona na rynku. Ale pamięć o dwóch poprzednich publikacjach autora i jego wypowiedzi w programie Tomasza Lisa pozwalają już podejrzewać, że powtórzy się ten sam scenariusz.

Publikacja: 07.01.2011 19:00

Część opisanych w „Złotych żniwach” zdarzeń będzie prawdziwa, część oparta na domniemaniach – jak najgorszych – a resztę książki wypełnią obraźliwe dla Polaków i ahistoryczne uogólnienia.

Czekam, jak zachowają się np. środowiska „Więzi” czy „Tygodnika Powszechnego”, które – i chwała im za to – odkurzały w latach 80. prawdę o wojennych relacjach polsko-żydowskich. Czy zwycięży stara zasada: nawet jeśli Gross przegina, to w imię walki z antysemityzmem schylmy przed nim głowy?

Paradoks polega na tym, że tolerancja dla Grossa skutkuje potem znieczulicą wielu Polaków na prawdę wojny, w której była i podłość, i bohaterstwo. Ale to jakoś nie martwi tych, którzy lubują się w zadawaniu jątrzących, choć faktycznie pseudoodważnych, pytań w stylu: „czy byliśmy hienami?”.

A tak przy okazji. Parę miesięcy temu wydawnictwo Znak z niesmakiem odrzuciło książkę Romana Graczyka o historii „Tygodnika Powszechnego”, twierdząc, że nie odpowiada mu poziom warsztatu historycznego autora i oburzają go rzekome insynuacje wobec niektórych członków redakcji przy ulicy Wiślnej. Teraz ten sam Znak wydaje książkę Grossa i nie ma żadnych uwag do warsztatu historycznego autora ani nie przeszkadzają mu żadne insynuacje. To się nazywa dwójmyślenie.

Mgła” Joanny Lichockiej i Majki Dłużewskiej jest pierwszym pełnometrażowym filmem dokumentalnym o Smoleńsku. Nie stworzyła go żadna z telewizji. A film, w którym zobaczymy wystąpienie Lecha Kaczyńskiego na słynnym wiecu w Tbilisi, kręcony jest nie w Polsce, ale w odległym Hollywood.

A co się kręci w Polsce? Media nachwalić się nie mogą filmu Artura Żmijewskiego, który ma demaskować agresję obrońców krzyża. W odróżnieniu od filmu „Solidarni 2010” jest po prostu obiektywny i nijak się nie ma do wojny polsko-polskiej. Tak samo w cudowny sposób Wojciech Mazowiecki i Jan Ordyński po przestąpieniu progów radiowej Jedynki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stali się obiektywni i apolityczni. Wot, czary.

Co za sabotażysta poradził pracownicom Sejmu wręczyć ministrowi Cezaremu Grabarczykowi kwiaty tuż po wygranym głosowaniu w sprawie wotum zaufania? – pytali ponoć co bardziej nierozgarnięci platformersi. Istotnie, bukiet dla człowieka, który zamienił pasażerom PKP świąteczno-noworoczną podróż koleją w koszmar, mógł wyglądać jak okrutna kpina z Polaków.

A może było inaczej? Może bukiet to gest jednego barona z PO Grzegorza Schetyny wobec innego barona, czyli Grabarczyka – jako szefa „spółdzielni” skupiającej pokaźną liczbę szefów regionów? A że idzie to na konto premiera? Sorry, Winnetou (sku), ale biznes is biznes.

Cała warszawka huczy, że Palikot chce wystawić swoją legitymację posła na aukcji u Owsiaka. Jeśli to prawda, to wypada orzec: pomysł taki sobie, ale tonący brzytwy się chwyta. A Palikot poza Sejmem będzie jeszcze mniej atrakcyjny dla mediów niż teraz. Jak zwykle najlepszym barometrem jest TVN. Kpiarski felieton Pawła Płuski w „Faktach” nie wróży najlepiej – jeszcze gorszą wskazówką są kpinki Grzegorza Miecugowa. Janusz, nie jest dobrze!

Napisałem kąśliwy komentarz o tym, jak to Europa martwi się o wolność prasy na Węgrzech, a nie martwiła się pluralizmem za czasów rządów madziarskich postkomunistów. Odbito mi na łamach „Gazety Wyborczej” piłeczkę, że głoszę kult Viktora Orbana. To nie tak. Węgierski premier otwiera zbyt wiele frontów naraz i może się to dla niego skończyć tak samo źle jak dla PiS. Ale krokodyle łzy nad brakiem pluralizmu medialnego nad Dunajem są groteskowe, gdy nad Wisłą w składzie KRRiT nie ma nikogo z PiS, jej szefem jest były członek Platformy, a szefowa Jedynki Iwona Schymalla wyrzuca z ramówki program nielubianego przez premiera Jana Pospieszalskiego. Przypomina się PRL, gdy darto szaty nad łamaniem prawa w Gwatemali, podczas gdy jedynie słuszna partia władzy robiła, co tylko chciała.

Część opisanych w „Złotych żniwach” zdarzeń będzie prawdziwa, część oparta na domniemaniach – jak najgorszych – a resztę książki wypełnią obraźliwe dla Polaków i ahistoryczne uogólnienia.

Czekam, jak zachowają się np. środowiska „Więzi” czy „Tygodnika Powszechnego”, które – i chwała im za to – odkurzały w latach 80. prawdę o wojennych relacjach polsko-żydowskich. Czy zwycięży stara zasada: nawet jeśli Gross przegina, to w imię walki z antysemityzmem schylmy przed nim głowy?

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka