Część opisanych w „Złotych żniwach” zdarzeń będzie prawdziwa, część oparta na domniemaniach – jak najgorszych – a resztę książki wypełnią obraźliwe dla Polaków i ahistoryczne uogólnienia.
Czekam, jak zachowają się np. środowiska „Więzi” czy „Tygodnika Powszechnego”, które – i chwała im za to – odkurzały w latach 80. prawdę o wojennych relacjach polsko-żydowskich. Czy zwycięży stara zasada: nawet jeśli Gross przegina, to w imię walki z antysemityzmem schylmy przed nim głowy?
Paradoks polega na tym, że tolerancja dla Grossa skutkuje potem znieczulicą wielu Polaków na prawdę wojny, w której była i podłość, i bohaterstwo. Ale to jakoś nie martwi tych, którzy lubują się w zadawaniu jątrzących, choć faktycznie pseudoodważnych, pytań w stylu: „czy byliśmy hienami?”.
A tak przy okazji. Parę miesięcy temu wydawnictwo Znak z niesmakiem odrzuciło książkę Romana Graczyka o historii „Tygodnika Powszechnego”, twierdząc, że nie odpowiada mu poziom warsztatu historycznego autora i oburzają go rzekome insynuacje wobec niektórych członków redakcji przy ulicy Wiślnej. Teraz ten sam Znak wydaje książkę Grossa i nie ma żadnych uwag do warsztatu historycznego autora ani nie przeszkadzają mu żadne insynuacje. To się nazywa dwójmyślenie.
Mgła” Joanny Lichockiej i Majki Dłużewskiej jest pierwszym pełnometrażowym filmem dokumentalnym o Smoleńsku. Nie stworzyła go żadna z telewizji. A film, w którym zobaczymy wystąpienie Lecha Kaczyńskiego na słynnym wiecu w Tbilisi, kręcony jest nie w Polsce, ale w odległym Hollywood.