Semka o Thilo Sarrazinie i jego problemach

Niemiecki piątek Piotra Semki

Aktualizacja: 21.01.2011 16:20 Publikacja: 21.01.2011 16:00

Thilo Sarrazina

Thilo Sarrazina

Foto: Wikimedia Commons

Bohater chwilowego skandalu - tak jeszcze pół roku temu lekceważąco nazywała Thilo Sarrazina spora część prasy. Dziś już nikt Sarrazina nie lekceważy. Jego książka „Niemcy w samolikwidacji” – lub w wolnym przykładzie „Niemcy się zwijają” – okazała się ogromnym sukcesem. Ten kontrowersyjny wykład o tym, jak zwiększanie się w RFN populacji imigrantów – głównie o muzułmańskich korzeniach – osłabia cywilizacyjne wskaźniki rozwoju Niemiec sprzedał się w gigantycznym nakładzie 1,3 miliona sztuk. Od sierpnia zeszłego roku miał już 17 wydań.

Dziś były członek władz Bundesbanku staje się powoli w Niemczech człowiekiem instytucją. W tym tygodniu Thilo Sarrazin wyruszył na międzynarodowe wody, występując w programie światowego serwisu brytyjskiej BBC World „Have your say”. Przez cały czas trwania audycji Sarrazin spierał się z telefonicznymi polemikami słuchaczy lub na odwrót, odbierał komplementy od Niemców, którzy zapowiadali, że jeśli stworzy własną partię, chętnie na niego zagłosują.

A co na krajowym podwórku? Tu Sarrazin ma trochę kłopotów. Kontrowersje zaczęły się w Nowy Rok, gdy karnawałowa gwardia „brzuchaczy”, tzw. Ranzengardie w Moguncji, zaprosiła go do wygłoszenia tradycyjnego noworocznego humorystycznego przemówienia – tzw. laudatio. To stara moguncka tradycja. Przywilej ten w poprzednich latach otrzymywały takie sławy, jak np. kardynał Karl Lehmann.

W tym roku „brzuchacze” wybrali do wygłoszenia mowy akurat Sarrazina, który wykpił niemiecką partię Zielonych. Zarzucił jej, że w imię idei wolności słowa walczyła z wolnością opinii, atakując jego książkę.

Natychmiast około 200 demonstrantów zorganizowało protest przeciw zapraszaniu Sarrazina do Moguncji jako „podżegacza nienawiści rasowej”.

Potem głośny był teledysk do „Ghettolied 2011” Massiva, niemieckiego rapera o palestyńskich korzeniach, w którym spalony zostaje plakat z Sarrazinem.

Powagi takim demonstracjom dodaje fakt, że Massiv uwielbia na swoich plakatach epatować symboliką gansta-rapu – z pistoletami, nabojami i wmiksowanymi w swoje kawałki odgłosami strzelaniny.

I wreszcie najbardziej kontrowersyjna sprawa - odsuniecie od zajęć z dziećmi żony autora książki, Ursuli Sarrazin, która pracowała od 30 lat jako nauczycielka języka niemieckiego i matematyki w berlińskich szkołach (ostatnio w Reinhold-Otto-Grundschule w berlińskiej dzielnicy Westend).

Co istotne w dyskusji, sam Sarrazin w książce powoływał się na doświadczenia swojej żony ze szkolnictwa, na poparcie tezy, że wobec napływu fali imigranckich dzieci od uczniów wymaga się coraz mniej. Sarrazin porównywał zmiany w ćwiczeniach począwszy od 1972 roku. Teraz pani Sarrazin jest obiektem skarg części rodziców, którzy głoszą, że nie pozwolą, aby ktoś, kto podziela poglądy zawarte w książce jej męża, miał dostęp do ich dzieci.

Szykana za poglądy męża, z jakimi nikt nie każe się zgadzać, czy uzasadnione prawo rodziców do ochrony dzieci przed ekstremizmem? Na dodatek jak za dotknięciem różdżki mnożą się w mediach anonimowe opowieści o wrzaskach i straszeniu dzieci przez panią Sarrazin.

Thilo Sarrazin uznał, że to wynik jego działalności publicznej i użył określenia „Sippenhaft” – zasady odpowiedzialności zbiorowej, jaką naziści stosowali wobec rodzin uczestników zamachu 20 lipca 1944 roku.

Zapytać można, dlaczego – skoro pani Sarrazin była taka sroga – wcześniej, przed ukazaniem się książki jej męża nie wszczynano żadnego postępowania?

Przeciwnicy Sarrazina wskazują, że skoro ten decyduje się na kontrowersyjne poglądy, niech nie dziwi się potem niechęci, jak wybucha pod jego adresem.

Zwolennicy wskazują, że w taki sposób można zalegalizować faktyczne postawienie przedstawicieli pewnych poglądów poza prawem. A sam Sarrazin wrasta w rolę trybuna ludowego obaw przed imigrantami.

Współczuć mu, czy się go bać?

Bohater chwilowego skandalu - tak jeszcze pół roku temu lekceważąco nazywała Thilo Sarrazina spora część prasy. Dziś już nikt Sarrazina nie lekceważy. Jego książka „Niemcy w samolikwidacji” – lub w wolnym przykładzie „Niemcy się zwijają” – okazała się ogromnym sukcesem. Ten kontrowersyjny wykład o tym, jak zwiększanie się w RFN populacji imigrantów – głównie o muzułmańskich korzeniach – osłabia cywilizacyjne wskaźniki rozwoju Niemiec sprzedał się w gigantycznym nakładzie 1,3 miliona sztuk. Od sierpnia zeszłego roku miał już 17 wydań.

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka