Piotr Semka: Niemcy - rozedrgane mocarstwo

W trosce o lokalne wybory Angela Merkel w Niemczech zamyka elektrownie atomowe, dystansuje się od akcji w Libii, a wcześniej chciała głosić Dzień Pamięci Wypędzonych.

Publikacja: 18.03.2011 13:44

Piotr semka

Piotr semka

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Semka sem Piotr Semka

Zbitka „raptowne mocarstwo" czy "rozedrgane mocarstwo" – jakoś to w polskim uchu zgrzyta. Ale właśnie to określenie pasuje do ostatnich działań rządu RFN – kraju, który w skali europejskiej aspiruje do rangi lokalnego mocarstwa.

Gdy Niemców zaszokowała tragedia w Japonii i awaria w tamtejszych elektrowniach jądrowych, kanclerz Angela Merkel chcąc utrafić w nastroje antyatomowej paniki, zarządziła zatrzymanie i kontrolę siedmiu elektrowni atomowych. Dała tym samym do zrozumienia, że żadna z nich raczej nigdy nie wróci do aktywności. Na fali odnowionej niechęci do energii atomowej, jaką wzbudziły telewizyjne obrazki z Japonii, premier Brandenburgii Platzeck z SPD wezwał nawet Polskę do porzucenia planów budowy elektrowni atomowej. Jak się jednak okazuje – co nagle to po diable.

Nawet sam przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert musiał wskazać, że rozporządzenie pani kanclerz dotyczące siedmiu elektrowni zostało wydane w trybie, który budzi spore wątpliwości konstytucyjne.

Z kolei w przypadku sytuacji w Libii: Niemcy, od samego początku wydarzeń, bardzo zdecydowanie dystansowali się od starań Paryża, a potem Wielkiej Brytanii i w końcu USA. Kraje te chciały podjąć działania mające na celu zapobieżenie masakrze powstańców, którą z powietrza przeprowadzić chciały siły Kaddafiego.

Tak zdecydowane stanowisko zarówno Angeli Merkel, jak i Guido Westerwelle znów oceniono jako wynik przekonania, że niemieckie społeczeństwo odrzuca jakąkolwiek nową akcję Bundeswehry poza granicami Niemiec. Cynicy twierdzą, że chodzi też o niemieckie interesy naftowe w Libii. Sam Kadafi też nie ułatwił sytuacji Berlinowi i publicznie pochwalił Niemcy, stawiając je za wzór roztropnego postępowania. Tak czy inaczej w głosowaniu w Radzie bezpieczeństwa nad zakazem lotów i ochronie ludności cywilnej Niemcy wstrzymały się od głosu. Tym samym znalazły się w bloku państw wschodu z Rosją, Chinami i Indiami oraz z regionalnym mocarstwem z Ameryki Południowej - Brazylią. Trudno nie zauważyć, że jest to blok państw w różnym stopniu antyzachodnich, a przynajmniej szczególnie wyczulonych na dominację państw zachodnich na arenie światowej.

Zarówno nagły zwrot antyatomowy, jak i demonstracyjna niechęć do udziału w akcji w Libii w wykonaniu czarno-żółtej koalicji, to działania ukierunkowane na wybory w landach: 20 marca do landtagu  Saksonii-Anhalt, 27 marca do landtagów Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynatu. Kanclerz Merkel niezwykle mocno zależy na utrzymaniu władzy w Badenii-Wirtenbergii. Jeśli CDU przegra w kolejnych wyborach landowych, jeszcze bardziej pogorszy się stan jej posiadania w Bundesracie. Sama pani kanclerz może wreszcie zostać w końcu surowo rozliczona z kolejnych porażek już w lutym. W wyborach w Hamburgu chadecy stracili władzę w fatalnym stylu.

Wcześniej wyborców z Badenii-Wirtembergii, gdzie żyje najwięcej po Bawarii Niemców wysiedlonych po II wojnie światowej, Kanclerz Merkel próbowała zjednać propozycją Dnia Pamięci o Wypędzonych. Inicjatywa wywołała kwaśne komentarze rządu polskiego. Jesteśmy więc świadkami tego, jak Niemcy z jednej strony mają ambicje prowadzić politykę „global playera", a z drugiej strony nawet wybory lokalne pchają rządzącą koalicję do gwałtownych ruchów pod publiczkę.

Mimo ciągłych wezwań Berlina o podjęcie skoordynowanej polityki europejskiej w chwilach kryzysów, Angela Merkel, albo sparaliżowana bywa troską o nastroje wyborcze, albo kieruje się interesem RFN. Od Niemiec, jako kandydata na regionalne mocarstwo, można byłoby się spodziewać mniej rozedrganej polityki.

Zbitka „raptowne mocarstwo" czy "rozedrgane mocarstwo" – jakoś to w polskim uchu zgrzyta. Ale właśnie to określenie pasuje do ostatnich działań rządu RFN – kraju, który w skali europejskiej aspiruje do rangi lokalnego mocarstwa.

Gdy Niemców zaszokowała tragedia w Japonii i awaria w tamtejszych elektrowniach jądrowych, kanclerz Angela Merkel chcąc utrafić w nastroje antyatomowej paniki, zarządziła zatrzymanie i kontrolę siedmiu elektrowni atomowych. Dała tym samym do zrozumienia, że żadna z nich raczej nigdy nie wróci do aktywności. Na fali odnowionej niechęci do energii atomowej, jaką wzbudziły telewizyjne obrazki z Japonii, premier Brandenburgii Platzeck z SPD wezwał nawet Polskę do porzucenia planów budowy elektrowni atomowej. Jak się jednak okazuje – co nagle to po diable.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka