Donald Tusk podjął jeszcze jedną próbę obudzenia ducha potencjalnego antykaczystowskiego elektoratu. Tym razem nie straszył wizją więzień i łamania praw człowieka, ale chciał pokazać, ze PiS może zrujnować to, co Platformie się udało, albo uda zrobić. Nowy wątek, jaki pojawił się od wczoraj – to 300 miliardów złotych,  na które mamy szanse w nowej perspektywie budżetowej unii. Platforma może te pieniądze wywalczyć, PiS może zrujnować szansę na to – przekonywał premier.

To prawda, że nowy budżet unijny, według wstępnych założeń, może być wcale nie gorszy od poprzedniego. Ale po pierwsze – to dopiero założenia, które muszą zostać zaakceptowane przez wszystkich. Na pewno odbędzie się ciężka walka o to i szanse na to, że będzie on aż tak korzystny nie są ogromne. Niemniej punkt wyjścia jest niezły. Straszenie przez PiS, że teraz pieniądze z Unii przestaną płynąć, nie jest więc na razie oparte o poważne przesłanki. W każdym razie - póki co - zapowiedzi są inne.

Ale równie bałamutne jest straszenie przez premiera Tuska, że opozycja, gdyby doszła do władzy, te szanse by zmarnowała. Bo to, że dziś korzystamy tak obficie ze środków unijnych zostało przecież wywalczone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Pamiętacie słynne „Yes, yes, yes Kazimierza Marcinkiewicza? To był „Yes, yes, yes" po wynegocjowaniu poprzedniego budżetu, tak korzystnego, realizacją którego chwali się dziś Donald Tusk.

Kongres Platformy był kolejną manifestacją jedności. Perfekcyjna oprawa. Co prawda relacja na stronie internetowej PO się zacięła i nie poszła, ale TVP stanęło na wysokości zadania i przygotowało perfekcyjną relację. Pełna relacja z wystąpienia premiera, potem życzliwy i wzmacniający przemowę Donalda Tuska komentarz jedynego gościa w studio – Jacka Kucharczyka. Żadnego głosu kontra, żadnego trudnego pytania od prowadzącego dziennikarza.