Pół biedy, że decyzja ta na kilometr pachnie kampanią wyborczą – w końcu nie pierwszy to i nie ostatni na świecie gabinet, który za nie swoje pieniądze kupuje sobie poparcie wyborców. Znacznie gorzej, że ekipa Donalda Tuska daje w ten sposób dowód, jak bardzo podważa interes polskiej gospodarki, która przecież stoi w obliczu drugiej fali globalnego kryzysu. Jej pierwsze symptomy odczuwają już zresztą wszyscy: słabnie wzrost gospodarczy, załamuje się giełda, rośnie bezrobocie, złoty jest w coraz bardziej opłakanym stanie.

I właśnie w takiej, niezwykle groźnej sytuacji koalicja rządząca funduje pracodawcom i pracobiorcom decyzję, która z pewnością nie przyczyni się do powstrzymania obniżania się tempa wzrostu gospodarczego w naszym  kraju.

Nie trzeba bowiem być specjalnie wytrawnym ekonomistą, by wiedzieć i rozumieć to, co w sprawie skutków podniesienia płacy minimalnej ogłosiła Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan: "Wysoka płaca minimalna negatywnie wpływa na zatrudnienie". Innymi słowy, rząd, podnosząc jej wysokość, tworzy warunki do wzrostu w Polsce bezrobocia.

A przecież powinien tworzeniu warunków sprzyjających wysokiemu poziomowi bezrobocia zdecydowanie przeciwdziałać, czyniąc to, co od początku obiecywał. Powinien za wszelką cenę obniżać koszty pracy. Ale to oczywiście wymagałoby konieczności cięcia wydatków budżetowych, a więc odwagi przeciwstawienia się – dla dobra interesu państwa – wielu licznym grupom wyborców. A skąd ją – tę odwagę – wziąć?