Piotr Zaremba: Polityka i tak nas dopadnie

Jedni uważają, że Polacy nie chodzą chętnie do wyborów, bo mierzi ich polityka. Albo nie znajdują dla siebie oferty w zabetonowanym partyjnym systemie.

Publikacja: 07.10.2011 20:25

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Rzeczpospolita

Inni, moim zdaniem bliżsi prawdy, dowodzą, że zawsze byliśmy mało ufni wobec instytucji, a skłonni do chowania się w rodzimym kręgu.

Trwa także spór o ocenę tej polskiej przypadłości. Większość autorytetów namawia: jednak głosujcie.  Bo to dla was ważne, bo o to walczyliśmy, gdy nie było demokracji. Inni bagatelizują: prawo wyboru to również prawo zostania w domu.

Szanować można różne postawy, ale czym innym jest absencja jako wyraz świadomej decyzji, czym innym zaś jako akt obojętności. A twierdzenie, że polityka dopadnie każdego z nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie, to nie jest jedna z opinii. To fakt.

A jak sobie radzić z wyborczymi frustracjami? Filozofia mniejszego zła ma w demokracji ugruntowaną tradycję i jest wyrazem zdroworozsądkowej postawy wobec całej rzeczywistości. Nie tylko w polityce rzadko trafiamy na ideał.

Możemy być rozgoryczeni niespełnianiem przez partie wyborczych obietnic. Czasem to wynik cynizmu: lider mówi coś ze świadomością, że nie będzie mógł lub chciał dotrzymać słowa. Ale też nawet najsilniejszy przywódca rzadko ma okazję zmieniać rzeczywistość zgodnie z własną wolą. Częściej zostawia na tej rzeczywistości odcisk małego palca, zmienia jakiś fragmencik. Bo opór materii, bo niechęć innych graczy, bo urzędnicy wkładają kij w szprychy, bo trzeba się liczyć z masą uwarunkowań.

Lepiej więc wybrać sobie jeden, dwa fragmenty programów, w których ci, a nie inni politycy są szczególnie wiarygodni – bo już coś w tej sprawie zrobili albo mówią na ten temat klarownie – i tego się trzymać.

Są dodatkowe metody, aby odsiewać wyborcze ziarno od plew. Nie dajmy się nabierać tym, którzy uznają pasywność za cnotę. Nie żyjemy na Zachodzie, który większość dylematów rozstrzygnął dawno. Nawet zbudowanie państwa minimum z uproszczonym prawem i mniejszymi kompetencjami wymaga w Polsce ustaw, a nie przyglądania się.

Nie traktujmy też wyborów jak konkursu piękności. Demokracja skręca w tym kierunku i naturalnie lepiej, aby lider mówił ładnie, miał refleks, nie psuł własnej polityki lapsusami. Ale ktoś, kto nauczył się gimnastyki przed kamerami, nie musi być najbardziej wiarygodny. Szukajmy powagi w traktowaniu własnego państwa. Jak zaczniemy się pod tym kątem przyglądać kandydatom, możliwe, że znajdziemy niełatwą satysfakcję w samym głosowaniu.

Inni, moim zdaniem bliżsi prawdy, dowodzą, że zawsze byliśmy mało ufni wobec instytucji, a skłonni do chowania się w rodzimym kręgu.

Trwa także spór o ocenę tej polskiej przypadłości. Większość autorytetów namawia: jednak głosujcie.  Bo to dla was ważne, bo o to walczyliśmy, gdy nie było demokracji. Inni bagatelizują: prawo wyboru to również prawo zostania w domu.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czwarty Polak w kosmosie. Czy to dobrze wydane setki milionów?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Spokój w Iranie to jeszcze nie pokój
Komentarze
Jacek Czaputowicz: W sprawie Iranu Polska pokazała, na co ją stać
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Trump kontra Iran. Król NATO zrobi wszystko dla Izraela
Komentarze
Iran a sprawa wyborów w Polsce. Nie podpalajmy kraju, gdy świat płonie