Inni, moim zdaniem bliżsi prawdy, dowodzą, że zawsze byliśmy mało ufni wobec instytucji, a skłonni do chowania się w rodzimym kręgu.
Trwa także spór o ocenę tej polskiej przypadłości. Większość autorytetów namawia: jednak głosujcie. Bo to dla was ważne, bo o to walczyliśmy, gdy nie było demokracji. Inni bagatelizują: prawo wyboru to również prawo zostania w domu.
Szanować można różne postawy, ale czym innym jest absencja jako wyraz świadomej decyzji, czym innym zaś jako akt obojętności. A twierdzenie, że polityka dopadnie każdego z nas w najbardziej nieoczekiwanym momencie, to nie jest jedna z opinii. To fakt.
A jak sobie radzić z wyborczymi frustracjami? Filozofia mniejszego zła ma w demokracji ugruntowaną tradycję i jest wyrazem zdroworozsądkowej postawy wobec całej rzeczywistości. Nie tylko w polityce rzadko trafiamy na ideał.
Możemy być rozgoryczeni niespełnianiem przez partie wyborczych obietnic. Czasem to wynik cynizmu: lider mówi coś ze świadomością, że nie będzie mógł lub chciał dotrzymać słowa. Ale też nawet najsilniejszy przywódca rzadko ma okazję zmieniać rzeczywistość zgodnie z własną wolą. Częściej zostawia na tej rzeczywistości odcisk małego palca, zmienia jakiś fragmencik. Bo opór materii, bo niechęć innych graczy, bo urzędnicy wkładają kij w szprychy, bo trzeba się liczyć z masą uwarunkowań.