Rosjanie, marsz, histeria

Sprawa przyjazdu do Polski rosyjskich kibiców pogrążyła nasz kraj w oceanie histerii

Aktualizacja: 29.05.2012 21:54 Publikacja: 29.05.2012 21:36

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nie po raz pierwszy. Temat rosyjski generalnie jest niestety idealny do wywoływania w Polakach reakcji na poziomie psychozy. W tym krótkim tekście nie ma miejsca na analizowanie przyczyn tego stanu rzeczy. Warto natomiast podkreślić, że nie jest on tajemnicą dla polityków i polittechnologów. I w Polsce, i poza jej granicami.

Do niedawna w wewnątrzpolskiej wojnie politycznej temat rosyjski wykorzystywała wyłącznie strona PiS-owska. Oskarża ona rząd o słabość wobec Kremla, zaprzepaszczanie jagiellońskiej polityki poprzednich ekip, zdradzenie zagrożonych moskiewską ekspansją Ukrainy i Litwy itd. Formułuje też sugestie dalej idące - w myśl niektórych snutych po tej stronie barykady aberracyjnych wizji kierownictwo formacji platformerskiej miałoby być zinfiltrowane przez rosyjską agenturę (albo wręcz samemu być tą agenturą). A putinowska Rosja postrzegana jest jako złowroga potęga niemal na miarę Związku Radzieckiego, prowadząca skuteczną ekspansję na zachód przy braku sprzeciwu ogłupionych lub przekupionych europejskich elit.

Targowica i tanki

Strona rządowa najwyraźniej uznała tę narrację za skuteczną, od co najmniej kilku miesięcy wprowadziła bowiem rosyjski straszak do swojego arsenału. Gdy PiS przedstawił w Sejmie projekt listu do władz Federacji Rosyjskiej, w którym polski parlament miał zażądać oddania wraku tupolewa, Donald Tusk pozwolił sobie określić ów projekt mianem "adresu do cara".

- W historii Polski tego typu działania przeszły do historii zdrady narodowej - mówił premier. - Ta uchwała, ten język, ten pomysł, to zwierciadlane odbicie tych działań, które w dawnej historii Polski doprowadziły ją do upadku.

Stefan Niesiołowski dopowiedział: projekt uchwały to "Targowica" i skierowany do Kremla donos na polski rząd.

Podobne aberracyjne oskarżenia powtarzali pomniejsi platformersi i co bardziej skłonni do radykalizmu mainstreamowi dziennikarze. A doradca prezydenta Roman Kuźniar stwierdził, że "PiS to pożyteczni idioci, odgrywają taką rolę, jakiej oczekuje od nich Moskwa".

Dziś, tuż przed rozpoczęciem Euro-2012, obie strony okładają się rosyjską maczugą z całej siły. A pretekstu dostarcza zapowiedziany przyjazd do Warszawy tysięcy rosyjskich kibiców, którzy podobno (podobno, bo do stołecznego magistratu wniosek dotąd nie wpłynął) chcą zorganizować 12 czerwca, w dzień rosyjskiego święta narodowego, uliczny przemarsz.

Strona pisowska reaguje tak, jakby chodziło o wjazd do stolicy ruskich tanków.

- Niech sobie maszerują po Petersburgu! - grzmi Joachim Brudziński. Powszechne jest uznawanie planowanego marszu za coś samo w sobie upokarzającego Polaków. A sympatyzujące z PiS portale pełne są ostrzeżeń, co też się może stać.

Palmę pierwszeństwa dzierży z pewnością publicysta, który "dowiedział się od przyjaciół z Moskwy", że do Warszawy mają na polecenie władz masowo przyjechać chwilowo rozmundurowani OMON-owcy. Gdy przeczytałem tę wstrząsającą informację, poczułem że w oku kręci mi się nostalgiczna łza. Bo przypomniałem sobie, jak to w grudniu ub.r., gdy byłem jeszcze korespondentem "Rz" w Moskwie, miasto to w przeddzień antyputinowskich demonstracji obiegały paniczne pogłoski, że manifestantów będzie pacyfikował "czeczeński specnaz", rzecz jasna strzelając z ostrej amunicji. Bardzo podobna pogłoska, opierająca się na bardzo podobnych źródłach, i zapewne w podobnym stopniu prawdziwa...

Prawica eskaluje atmosferę grozy na tle tego, co też rzekomo strasznego mogą zrobić w Warszawie Rosjanie. Kiedy miała powstać odrębna rosyjska strefa kibica to na prawicowych portalach było to komentowane jako oczywisty skandal. Jak to, Rosjanie mają mieć swoją strefę?! Ach, jakie straszne uprzywilejowanie, gdzież jest koniec pokłonów, bitych przed Moskwą przez Platformę?!. Gdy poinformowano, że takiej strefy nie będzie okazało się, że to też zła wiadomość, bo teraz to rosyjscy kibole rozejdą się po Warszawie i nieszczęście gotowe... Nie kijem go, to pałką.

O ile harcownicy formacji PiS-owskiej prześcigają się w ponurych wizjach plujących nam w twarz kałmuckich hord, o tyle druga strona bardzo usilnie stara się sprawić wrażenie, że niezwykle zależy jej na tym, aby w czasie Euro z Rosjanami w Warszawie naprawdę stało się coś niedobrego.

Polittechnolog Mucha

Strona rządowa też eskaluje atmosferę grozy, tylko innej. Intensywnie sugeruje, że to straszliwi PiS-owcy wykonają jakiś potworny numer. Napadną na rosyjską reprezentację w Bristolu, może go wręcz podpalą? No i wojna futbolowa gotowa...

Czy można inaczej zrozumieć sens inicjatywy minister Muchy, która nagle, na kilkanaście dni przed rozpoczęciem mistrzostw, publicznie proponuje przekwaterowanie "sbornej" do innego hotelu, a po odrzuceniu tego pomysłu przez Rosjan apeluje do Jarosława Kaczyńskiego o.. przeniesienie na inny dzień kolejnej miesięcznicy tragedii smoleńskiej? Przecież takie operacje, jak zmiana zakwaterowania reprezentacji w celu uniknięcia możliwych komplikacji politycznych załatwia się, po pierwsze, po cichu, a po drugie na miesiące przed godziną "X"...

Intelektualne walory minister Muchy oceniam nisko, ale jednak nie na tyle źle by przypuścić, że o tym nie wie. A w takim razie jej działanie można uznać jedynie za akcję piarowską. Za demonstrację o treści: "kaczystowscy barbarzyńcy chcą nas skompromitować przed światem, ci szaleńcy mogą wywołać wojnę z Rosją...". Nic w tym dziwnego, bo taki message platformerscy polittechnolodzy sprzedają intensywnie od dawna, to jedna z ich ulubionych metod na podtrzymywanie w większości społeczeństwa strachu przed Kaczyńskim.

Metoda, dodajmy, wciąż w jakimś zakresie skuteczna, a zarazem wystawiająca jej twórcom i wykonawcom nie najlepsze świadectwo. Bo przecież, jakby się dobrze zastanowić, to realne kompromitowanie Polaków przed opinią zagraniczną jest właśnie efektem ubocznym tej metody. Bo polega ona na przedstawianiu nas jako narodu opętanego resentymentami i fobiami, przechodzącymi w agresję. Ale skuteczność w wojnie polsko-polskiej jest najważniejsza, kogo obchodzą jakieś staroświeckie pojęcia, takie jak przyzwoitość czy patriotyzm...

- Ach - marzą sobie platformerscy polittechnolodzy - a gdyby tak naprawdę ktoś stłukł kamieniem szybę w Bristolu... A gdyby tak Rosjanie zaczęli marsz w Warszawie, a naprzeciw nim wyszedłby Macierewicz z płonącą kukłą Putina, albo jeszcze lepiej z makietą tupolewa... To by było pięknie, zaraz by Donaldowi drgnęły słupki. I Kaczor byłby skompromitowany!

Polska, przy okazji, też.

*                        *                         *

Co w opisanym powyżej kontekście należy sądzić o hipotetycznym marszu rosyjskich kibiców, który zafiksowane na Euro polskie media zaczynają postrzegać jako coś na kształt nowej rzezi Pragi?

Myślę, że nie należy się go bać. Myślę, że - o ile nie będzie na nim antypolskich akcentów, gdyby takie były, to rzecz jasna służby porządkowe powinny zdecydowanie reagować - nie należy odczuwać go w kategoriach upokorzenia. Bo niby dlaczego? Takie marsze kibiców różnych narodowości widziało przecież wiele stolic świata. Czy to normalne, że gdy członkowie narodu niegdyś dominującego organizują marsz w stolicy narodu niegdyś zdominowanego, w przedstawicielach tej drugiej nacji może to budzić złe wspomnienia? Tak, to normalne. Ale to upiory przeszłości. Takie upiory lepiej w sobie zwalczać, niż pielęgnować.

Czy u źródła pomysłu przemarszu nie leży czyjś zamysł sprowokowania antyrosyjskich emocji Polaków? Nawet jeśli tak - to prowokacja udaje się wtedy, kiedy prowokowany zachowuje się zgodnie z intencjami prowokatora...

A jest coś jeszcze. Jak słusznie zauważył na łamach portalu wpolityce.pl Sławomir Sieradzki, 12 czerwca to święto Rosji demokratycznej. W ten dzień na ulicach rosyjskich miast nie demonstrują nacjonaliści. To rocznica ogłoszenia przez Jelcyna suwerenności Rosji, czyli początku końca ZSRR. To - dopowiedzmy - rocznica która nie ma antypolskiego kontekstu, jaki można zauważyć w innym, ważniejszym rosyjskim święcie - obchodzonej w listopadzie rocznicy wypędzenia Polaków z Kremla.

A więc - niech idą. Niech przejdą zwartą kolumną na stadion, na mecz z Polską.

Niech idą przez spokojne miasto.

Sądzę, że takiego obrotu spraw powinien sobie życzyć każdy, kto nie podpisuje się pod żadną ze streszczonych powyżej narracji. Każdy, kto ma dosyć obu opisanych powyżej metod zabawy Polską.

Nie po raz pierwszy. Temat rosyjski generalnie jest niestety idealny do wywoływania w Polakach reakcji na poziomie psychozy. W tym krótkim tekście nie ma miejsca na analizowanie przyczyn tego stanu rzeczy. Warto natomiast podkreślić, że nie jest on tajemnicą dla polityków i polittechnologów. I w Polsce, i poza jej granicami.

Do niedawna w wewnątrzpolskiej wojnie politycznej temat rosyjski wykorzystywała wyłącznie strona PiS-owska. Oskarża ona rząd o słabość wobec Kremla, zaprzepaszczanie jagiellońskiej polityki poprzednich ekip, zdradzenie zagrożonych moskiewską ekspansją Ukrainy i Litwy itd. Formułuje też sugestie dalej idące - w myśl niektórych snutych po tej stronie barykady aberracyjnych wizji kierownictwo formacji platformerskiej miałoby być zinfiltrowane przez rosyjską agenturę (albo wręcz samemu być tą agenturą). A putinowska Rosja postrzegana jest jako złowroga potęga niemal na miarę Związku Radzieckiego, prowadząca skuteczną ekspansję na zachód przy braku sprzeciwu ogłupionych lub przekupionych europejskich elit.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem