Reklama

Boni miota się od ściany do ściany

Koledzy partyjni żartują z Michała Boniego, że nie wiadomo, czy umie włączyć komputer. Został jednak ministrem cyfryzacji.

Publikacja: 21.06.2012 20:17

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Otaczają go rzecznicy internetowej „wolności" typu wiceministra Igora Ostrowskiego. Tym dziwniejsze, że Boni i jego ekipa nie wykryli na czas zagrożeń związanych z umową ACTA.

Nie wykryli i rząd Tuska zaliczył bolesną wpadkę. Popadł w konflikt z tysiącami młodych ludzi. To dobrze, że wycofano się rakiem z ACTA, już choćby dlatego, że państwo delegowało w niej niektóre uprawnienia na rzecz korporacji broniących swego prawa własności. To groźna tendencja. Z tych samych powodów dobrze, że Parlament Europejski przymierza się, też wbrew wcześniejszemu stanowisku popartemu i przez PO, i przez PiS, do tego, aby ten akt prawny odrzucić.

Tylko czy to oznacza, że politycy, którzy wykazali się bezmyślnością, żyrując coś, czego nie ogarniali, mają teraz dokonać całkowitego odwrócenia własnych szyków? Przez ostatnie miesiące minister Boni pracował z różnymi środowiskami nad wypracowaniem kompromisowych przepisów dotyczących prawa autorskiego. I sygnały są sprzeczne. Oficjalne komunikaty zapowiadają uwzględnienie racji różnych stron, także twórców broniących swojej własności. Ale wrażenie jest inne. Żeby pozyskać internetową młodzież, kręgi rządowe gotowe są ponoć na pełną „liberalizację". Zgodnie z zasadą: ściągasz, co chcesz.

Kończą się czasy, kiedy rządowe ekipy kierowały się jakąś filozofią rządzenia. Dziś możliwe są wszelkie wolty. Czyż Tusk jednym pociągnięciem pióra nie zlikwidował przemysłu hazardowego? Teraz może jednym pstryknięciem palca unieważnić cudzą własność.

Warto rządzącym zwrócić uwagę, że techniczny postęp nie likwiduje takich pojęć jak prawo własności. Choć może komplikować problem jego skutecznej ochrony. Co więcej, trudno jest tworzyć odrębne normy „tylko dla Internetu". Czy zmierzamy do świata, w którym cudza powieść i cudza praca doktorska staną się kolektywną własnością wszystkich ludzi? To koszmarna wizja.

Reklama
Reklama

Z pewnością trzeba szukać nowych rozwiązań prawnych. Ale nie zgodnie z filozofią młodych ludzi z Londynu, którzy uważali, że to, co widzą w cudzych sklepach, jest ich własnością. Bo sklepy są samoobsługowe. No to się obsługiwali. Przestrzegam przed takim podejściem Michała Boniego i Donalda Tuska.

Otaczają go rzecznicy internetowej „wolności" typu wiceministra Igora Ostrowskiego. Tym dziwniejsze, że Boni i jego ekipa nie wykryli na czas zagrożeń związanych z umową ACTA.

Nie wykryli i rząd Tuska zaliczył bolesną wpadkę. Popadł w konflikt z tysiącami młodych ludzi. To dobrze, że wycofano się rakiem z ACTA, już choćby dlatego, że państwo delegowało w niej niektóre uprawnienia na rzecz korporacji broniących swego prawa własności. To groźna tendencja. Z tych samych powodów dobrze, że Parlament Europejski przymierza się, też wbrew wcześniejszemu stanowisku popartemu i przez PO, i przez PiS, do tego, aby ten akt prawny odrzucić.

Reklama
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Zbigniew Ziobro będzie w Budapeszcie bezpieczny
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama