Trybunał Konstytucyjny dał w środę rządowi 18 miesięcy na przyjęcie i wdrożenie nowej ustawy o ogródkach działkowych. Nic wielkiego, bubel prawny, jakich u nas wiele, powędrował do kosza. Ale w państwie prawa rzecz ma fundamentalne znaczenie.
Przez nikogo niekontrolowana, samozwańcza organizacja - Związek Działkowców - przez lata rozporządzała nie swoim majątkiem. Ziemie należące do przedwojennych właścicieli bądź samorządów, często w centrach największych miast, bez żadnych opłat zostały powierzone prywatnym osobom. Mniejsza, co tam ci ludzie robili - hodowali rzodkiewkę czy koczowali. Ważne, że prawie cztery miliony ludzi z dużą ilością wolnego czasu stało się siłą polityczną szantażującą kolejne rządy. Na zasadzie: albo będziecie tolerować bezprawie, albo skreślimy was w wyborach.
Jeżeli politykom znów zabraknie odwagi, by napisać nową ustawę - co bardzo prawdopodobne - gminy przejmą ziemię i będą mogły wystawić ją na sprzedaż. Może kupią ją działkowcy, a może deweloperzy, ważne, że państwo prawa będzie silniejsze od państwa pięści.
Czego również gorąco życzymy Jackowi Rostowskiemu. Minister finansów zapewnił wczoraj, że rząd ani myśli płacić za długi firm budowlanych. „Mamy gospodarkę rynkową i na tym polega bogactwo, które mamy od 20 lat" - oznajmił. Różnie bywało z tą interpretacją źródeł naszego bogactwa po 1989 roku i różnie do tego podchodzą dziś rządy najbogatszych państw. Cała historia kryzysu ostatnich trzech lat to właśnie nieudolne próby udowadniania, że wolny rynek nie działa. Wykupywanie złych długów banków przez państwa, a potem bankrutujących państw przez większe państwa, żeby na koniec obciążyć kosztami (75-procentowymi podatkami) bogatych Francuzów, a także - jak czytamy - Niemców. A kiedy to nie zadziała, trzeba będzie zmienić definicję bogactwa i wszystkich obdzierać ze wszystkiego, czego się dorobili. Przede wszystkim z ochoty do zarabiania w przyszłości. To jeden wariant. Drugi - że każdy będzie odpowiadał za swoje czyny, każdy dysponował swoim, a nie cudzym majątkiem. Złe firmy budowlane będą padały, a wraz z nimi banki, które pochopnie udzielały im kredytów. Jak powiedział niegdyś wielki ekonomista Milton Friedman, kapitalizm poddawany był próbie i zawsze wychodził z tego obronną ręką, każdy kryzys socjalizmu kończył się porażką.