Jej przewodniczący Piotr Duda przekonywał w tym tygodniu rząd do przyjęcia recepty związku. Co ma nią być? Tu spore zaskoczenie - głównie wyższe składki do ZUS. Takie remedium to samobójstwo. Jeśli wyżej opodatkujemy pracę i będzie droższa, to będzie na nią mniejszy popyt. Stąd droga do większego, a nie mniejszego bezrobocia.
Związkowcy proponują oskładkować wszystko, co możliwe. Solą w oku są dla nich zwłaszcza umowy o dzieło. Nie może być tak, żeby nie płacić od nich składek przekonują. Pytanie tylko dlaczego? Czy ludzie nie wiedzą lepiej niż państwo, co jest dla nich dobre?
Drugi pomysł dotyczy samozatrudnionych. Teraz płacą składki od podstawy równej 60 proc. średniej pensji. Związki mówią: niech płacą od 100 proc. Innymi słowy, zafundujmy im -ciężko pracującym sklepikarzom, rzemieślnikom, handlowcom, fryzjerom, informatykom czy kadrze zarządzającej - dwukrotną podwyżkę obciążeń. Niech płacą więcej, a będzie lepiej - przekonuje „Solidarność". Chce z nich ściągnąć ponad5 mld zł.
Taka kuracja, zwłaszcza w dobie dwucyfrowego bezrobocia i otwartego zagranicą rynku pracy, nas zabije.
Po pierwsze zabieranie przedsiębiorczym, zaradnym i wykwalifikowanym ludziom ich pieniędzy, aby łatać zionącą dziurę w ZUS, to droga donikąd. Spowoduje wzrost szarej strefy, zniechęcanie do biznesu, ucieczkę za granicę. Uderzy w tych, na których najbardziej powinno nam zależeć - z trudem powstającą klasę średnią.