Wśród widzów były grupy uczniów przyprowadzone przez nauczycieli. Kiedy na scenie odbywała się wyjątkowo realistyczna symulacja scen seksu i gwałtu, katechetka z miejscowego gimnazjum, poparta przez inne nauczycielki, wezwała gimnazjalistów do wyjścia z sali. Teraz „GW" drze na sobie szaty i organizuje kampanię przeciw katechetce i nauczycielkom. „Swoją decyzją odebrały młodzieży możliwość rozmowy o przedstawieniu!" – bulwersuje się związana z zespołem teatralnym pedagog. A przecież „spektakl ma wzbudzać emocje", jak mówi jego reżyser.

Zanim jeszcze na polecenie „GW" kuratorium oświaty rozpocznie śledztwo w sprawie faszystowskiego ekscesu ostrowskich pedagogów, chciałbym nieśmiało zauważyć, że widzami spektaklu była młodzież co najwyżej 14-letnia; zapewne również młodsza. Stopień rozwoju emocjonalnego dzieci w tym wieku jest różny. Czy doprawdy rozpętującym aferę nie przychodzi do głowy, że dla części z młodych widzów serwowane im sceny mogły być naprawdę szokiem, a co najmniej wywołać głębokie zawstydzenie? Czy zadaniem szkoły jest dostarczanie dzieciom takich emocji?

Według niektórych, jak widać, jest. Bo przecież historycznym zadaniem młodzieży jest bycie awangardą kulturowej rewolucji. Społeczeństwo mamy rozpaczliwie tradycjonalne, jego zacofaną mentalność trzeba przekształcić za wszelką cenę. Wobec tego wiekopomnego zadania czymże jest wrażliwość ostrowskich dzieciaków...?

Przecież gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.