Płatnicy netto do jej budżetu nie zgadzają się na zaproponowaną najpierw przez Komisję Europejską, a potem prezydencję cypryjską i przewodniczącego Rady Europejskiej skalę cięć. Chcą większych oszczędności. Źle wróży to naszym ambicjom. Sprawa nie jest jednak stracona. Nawet jeśli dostaniemy mniej, niż byśmy chcieli, możemy lepiej wykorzystać te pieniądze.

Przewodniczący Rady miał w piątek ciężki dzień, spotykał się z przedstawicielami 27 członków Unii. Od większości z nich, w tym od premiera Donalda Tuska, usłyszał „nie” na swoje propozycje. Jedni chcieli dostać więcej, inni chcieli dać mniej.

Dla Polski każdy budżet,  w którym przewidziano środki na politykę spójności, jest korzystny. Nie zdołamy przeforsować tego, by był on wielce hojny, czas pogodzić się z faktem, że w efekcie całego zamieszania dostaniemy mniej.

Nie jest to wcale pozycja stracona. Otrzymane wsparcie, jakiekolwiek by ono było, można bowiem wykorzystać lepiej niż dotychczas. Wlać pieniądze w infrastrukturę wspomagającą rozwój cywilizacyjny (drogi, koleje), a nie w projekty obojętne bądź wręcz szkodliwe dla naszej gospodarki (szkolenia dla opiekunów niepełnosprawnych itp.). Klucz do przyszłości jest ciągle w naszych rękach, nie w rękach eurokratów.