Ksiądz Lemański ustępuje. Komentuje Dominik Zdort

Jeszcze mi w uszach brzmią komentarze dziennikarzy z satysfakcją relacjonujących wyprowadzenie z klasztoru w Kazimierzu Dolnym zbuntowanych betanek.

Publikacja: 15.07.2013 20:21

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Komentarze ze wszech miar słuszne, potępiające rebelię zakonnic jednomyślnie. No tak, ale wtedy dekret przeciw betankom wydawał abp Józef Życiński, ulubieniec wpływowych gazet i stacji telewizyjnych, nieoficjalny „święty” Kościoła otwartego...

Bunt ks. Wojciecha Lemańskiego z podwołomińskiej parafii wywołał zupełnie inne reakcje mediów – najpierw było podpuszczanie duchownego do kontrowersyjnych wypowiedzi i podburzanie go przeciw przełożonym, a potem deklaracje solidarności, nazywanie księdza „samotnym szeryfem” i narzekanie, że biskupi „nie słuchają głosu swojego ludu”. Przez tę sympatię do ks. Lemańskiego przebijała nieskrywana satysfakcja, że oto znów znalazł się kapłan gotów do buntu przeciw instytucji od dwóch tysięcy lat strzegącej prawd wiary i zasad moralnych.

Obiektywnie patrząc, dla działań ks. Lemańskiego nie dawało się znaleźć słów usprawiedliwienia. Najpierw mieliśmy ciąg wypowiedzi ewidentnie sprzecznych z nauczaniem Kościoła, potem w żaden sposób niepotwierdzoną jego relację ze spotkania z abp. Henrykiem Hoserem, w której duchowny brutalnie insynuował swojemu biskupowi molestowanie seksualne oraz antysemityzm, następnie ignorowanie przez kapłana zakazu występowania w mediach, odmowę opuszczenia parafii i udania się na emeryturę.

Duchowny w końcu podjął słuszną i rozważną decyzję, dając nam nadzieję, że mieliśmy do czynienia nie z człowiekiem kierowanym złą wolą i pychą, ale raczej z niezbyt mądrym kapłanem spod Wołomina, który został uwiedziony przez stołeczne media.
Afera z ks. Lemańskim wskazuje jednak na coraz poważniejszy problem Kościoła. Problem dobrego duszpasterstwa.

Gdy słuchało się parafian z Jasienicy wygwizdujących przedstawicieli biskupa i rzucających na niego najdziksze oskarżenia, musiało się nasunąć pytanie, czy nie mamy do czynienia z kolejną odmianą znanego nam buntu – tylko tym razem zamiast betanek zapatrzonych w przełożoną, mamy fanatycznych parafian stawiających wierność wobec proboszcza ponad wierność Kościołowi. Warto zbadać, czego duchowny z Jasienicy nauczał swoich wiernych, skoro po jego odejściu publicznie deklarowali oni, iż nie muszą teraz modlić się w kościele – wystarczy, że będą to robić w swoich domach.

Zadaniem następcy ks. Lemańskiego będzie więc nie tylko uśmierzenie buntu parafian, ale przede wszystkim wyprostowanie nauczania byłego już proboszcza.

Komentarze ze wszech miar słuszne, potępiające rebelię zakonnic jednomyślnie. No tak, ale wtedy dekret przeciw betankom wydawał abp Józef Życiński, ulubieniec wpływowych gazet i stacji telewizyjnych, nieoficjalny „święty” Kościoła otwartego...

Bunt ks. Wojciecha Lemańskiego z podwołomińskiej parafii wywołał zupełnie inne reakcje mediów – najpierw było podpuszczanie duchownego do kontrowersyjnych wypowiedzi i podburzanie go przeciw przełożonym, a potem deklaracje solidarności, nazywanie księdza „samotnym szeryfem” i narzekanie, że biskupi „nie słuchają głosu swojego ludu”. Przez tę sympatię do ks. Lemańskiego przebijała nieskrywana satysfakcja, że oto znów znalazł się kapłan gotów do buntu przeciw instytucji od dwóch tysięcy lat strzegącej prawd wiary i zasad moralnych.

Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku