W Hiszpanii podniesiony zostanie wiek, od którego prawo dopuszcza seks z nieletnimi. Było to możliwe już z trzynastoletnimi dziećmi, będzie – z szesnastolatkami.
W ogóle narasta przekonanie, że rewolucja seksualna ma granice – za jedną z nich jest niewinny świat dzieci.
Szczęśliwie do przeszłości odchodzą czasy, gdy pedofilia była w modzie u europejskich postępowców. Ci, co w czasie pierwszej rewolucji seksualnej, w okolicach roku 1968, obnosili się z fascynacją przedszkolakami (jak guru europejskich zielonych Daniel Cohn-Bendit) albo pisali, że „żaden mężczyzna, żadna kobieta. jedynie dziecko, a właściwie dziewczynka, jest w stanie zaspokoić moje oczekiwania” (niemiecka liberałka Dagmar Döring), drżą dziś o stanowiska i zapewniają, że chodziło im wyłącznie o intelektualną prowokację.
Inni uczestnicy seksualnych zabaw z dziećmi z tamtych czasów doczekali się własnych dzieci i z przerażeniem myślą, że ich rówieśnicy – stare capy – mogliby się zbliżyć do ich nieletniej córki czy syna. Zresztą gdyby zrobić sondaż wyłącznie wśród rodziców czternastolatków (w wielu krajach europejskich dorosły może z nimi bezkarnie współżyć), to owo przerażenie pewnie okazałoby się powszechnym odczuciem.
Szczęśliwie o niewinności dzieci zaczął też myśleć Kościół. Choć niełatwo będzie mu pozyskać zaufanie rodziców po czasach, gdy wielu duchownych wiernym zabraniało pożądliwego spojrzenia na dorosłą kobietę czy dorosłego mężczyznę, a sami wykorzystywali seksualnie dzieci. Bez wątpienia papież Franciszek walczy o to, by były to czasy minione.