Niemniej, jako redaktor dziennika, dla którego dobro wspólnego, demokratycznego państwa jest najważniejsze, mam obowiązek przedstawić kilka najważniejszych kontekstów wydarzenia, które ogniskuje uwagę stolicy i opinii publicznej w całym kraju. Zacznę od demokratycznej tradycji odrodzonej po 1989 roku polskiej państwowości. Przy każdej kolejnej rocznicy 4 czerwca wszyscy najważniejsi politycy podkreślają wartość społecznej mobilizacji, dzięki której upadła komunistyczna Polska i narodziła się Niepodległa. W przyszłym roku, w ćwierćwiecze tamtych zdarzeń obchody 4 czerwca mają być wielkim świętem demokracji. Do stolicy przyjadą prezydenci i premierzy zaprzyjaźnionych państw. Warszawa i polska demokracja będą na ustach całego świata. Jakże będziemy tłumaczyć, że mobilizację społeczną traktujemy wybiórczo; że wtedy, gdy instytucje demokracji bezpośredniej są nam na rękę, to jesteśmy za, a gdy z politycznym interesem zgodne nie są, to jesteśmy przeciwko? Osobiście nie zgadzam się z tak instrumentalnym traktowaniem demokracji. Wierzę, że sama w sobie jest ona wartością, podobnie jak mobilizacja społeczna w konstytucyjnych ramach.
Jednak czy instrumenty tej i każdej demokracji są zawsze doskonałe? Czy mogą być niezmienne? Trudno się zgodzić z takimi tezami. Demokracja to proces, ciągłe doskonalenie państwa i nauka obywatelskich postaw. Nie jestem pewien, czy referendum odwoławcze jest instrumentem właściwym. Czy nie należy referendów zastrzec do spraw większych, dotykających fundamentu ustrojowego państwa. To kwestia dyskusji. Ale poza wszelką dyskusją jest to, że warszawskie referendum jest legalne, a społeczna mobilizacja to wartość godna poszanowania.
I jeszcze jedno. Nie podoba mi się, że kwestia odwołania prezydenta stolicy stała się pretekstem do agresywnej walki partyjnej. Nie mam złudzeń, że tak być musiało; Hanna Gronkiewicz- -Waltz to zbyt ważna postać w Platformie Obywatelskiej; a zbliżający się sezon wyborczy skazał to referendum na polityczny jazgot. Nie chcę walczyć z oczywistościami, ale marzy mi się Polska, gdzie dyskusja o racjach państwa brzmi głośniej od wyborczego sloganu. Nie wiem jeszcze, czy w referendum wezmę udział i jak będę głosował. To sprawa sumienia. Także sumienia każdego z warszawiaków. Wierzę, a ze mną pewnie wielu naszych czytelników, że ta ważna decyzja nie zostanie podjęta na ślepo.