Sześć milionów, czyli antykościelna kumulacja

Popularyzatorzy nauki wiedzą, że odwołania do żywych przykładów są bardziej wymowne niż suche liczby.

Publikacja: 07.02.2014 19:47

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Mówiąc uczniom o różnicach w wielkości planet, nauczyciele często przyrównują więc Merkurego do ziarnka pieprzu, Ziemię do małego pomidora, Jowisza – do arbuza: lepsze to niż żonglowanie milionami i miliardami kilometrów i ton.

Gdyby chcieć podobnie obrazowo przedstawić różnicę między sześcioma milionami (dotacja Ministerstwa Kultury, o której głośno od czwartku) a 153 miliardami (oszczędności obywateli składane w OFE, które decyzją rządu zostały przekazane do ZUS), owoce by nie wystarczyły: jeśli tę pierwszą kwotę przyrównać do szpilki, druga, ponad ?25 tysięcy razy większa, byłaby ?dorodną topolą.

Warto przyłożyć ten mnożnik i zastanowić się, jak szpetnie musiałby zakląć w sprawie OFE redaktor Żakowski, skoro na wieść o decyzji ministra Zdrojewskiego wybuchnął w TOK FM: „Do jasnej cholery, dlaczego ciągle z budżetowych pieniędzy mamy wydawać coraz więcej na działanie Kościoła katolickiego!" – gdyby, naturalnie, stosował we wszystkim równą miarę. Co zrobiłoby, stosując równą miarę, SLD, skoro w sprawie dotacji składa zawiadomienie do prokuratora generalnego, ścigając się z posłami Twojego Ruchu?

Sześć milionów – kwota rozpalająca wyobraźnię graczy w Lotto, w kategoriach jednak budżetu państwa, ministerstwa czy choćby pojedynczego muzeum dość wątła – okazało się zapalnikiem niezwykle żywych antykościelnych emocji. Wszyscy zatroskani o los niszowych gazet, placówek i programów, dla których nie starczyło dotacji, chcąc nie chcąc trafili pod transparenty zawodowych antyklerykałów. Dość wejść na fora internetowe: lęk o przyszłość zasłużonych czasopism, jak „Borussia" czy „Arché" cichnie, zagłuszony przez zwyczajowe w takich wypadkach frazy o „agentach Watykanu", którzy „objadają głodne dzieci".

Tymczasem, skoro zgadało się o skali, dość byłoby przyrównać nieszczęsne sześć milionów z dotacjami celowymi i podmiotowymi MKiDN – i wówczas okazałoby się, że Stary Teatr w Krakowie otrzymał w ubiegłym roku 14 milionów złotych, Filharmonia Narodowa (daj jej Boże!) – ponad 26 milionów, a łączna wysokość dotacji ministerialnych z tego tytułu wyniosła grubo ponad pół miliarda. Wystarczyłoby po prostu przejrzeć cały budżet, miast jednej kartki.

Prościej jednak zauważyć, że sporna kwota przyznana została nie – jak pokrzykują niemal wszyscy oburzeni – Świątyni Opatrzności, lecz Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Czy rzeczywiście potrzebne nam takie muzeum? Nie chcąc powtarzać argumentów oczywistych, przytoczę głos przedstawiciela ścisłej elity kraju, aktora Jacka Poniedziałka, który w filipice opublikowanej przez portal NaTemat ubolewa, że środki MKiDN trafią na „wystawę (...) o zażartym antysemicie Stefanie Wyszyńskim". Hm, skoro taki jest stan wiedzy, najlepszy to dowód, jak bardzo potrzebna jest taka placówka, naturalnie z rozbudowanym programem edukacyjnym. Każdy grosz się przyda.

Komentarze
Kto kogo zaora – Grzegorz Braun Sławomira Mentzena czy Krzysztof Stanowski obu?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po zmianie rządów polityka wcale nie opuściła szkolnych murów
Komentarze
Estera Flieger: Drugiego Jagodna nie będzie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Pat z PKW, bałagan w sądach, spór o edukację zdrowotną. Wrażenie chaosu się pogłębia
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nie wolno huśtać polsko-ukraińską łódką
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego