Aukcja jak demokracja

W Centrum Adama Smitha idea wolności jest posunięta do tego stopnia, że każdy może pisać co chce. Moi koledzy Andrzej Sadowski i Aleksander Surdej napisali, że aukcja częstotliwości telekomunikacyjnych to „jałowy eksperyment".

Publikacja: 20.05.2014 20:49

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Z aukcjami jako sposobem rozdziału przez władze publiczne rzadkich zasobów jest jak z demokracją, o której Churchill powiadał, że jest bardzo zła, ale nikt nic lepszego od niej nie wymyślił. Bo co możemy mieć w zamian? Przetarg, w którym kryterium formalne (cena) ma jakąś swoją wagę (jak dużą, zależy od decyzji regulatora przydzielającego koncesje), która może zostać przeważona przez inne kryteria, bardziej uznaniowe – jak jakiś mglisty „dobrobyt społeczny"?

Aukcję naturalnie trzeba umieć zrobić – i to jest jej najpoważniejsza wada. W Polsce oczywiście. Poprzednia aukcja została odwołana z tak kuriozalnego powodu, że wszyscy gracze podejrzewają, (podejrzewali to już zresztą, zanim została odwołana), iż była tylko sondażem. Ale dobrze przeprowadzona aukcja jest jak demokracja. Robert Aumann w 2005 roku otrzymał Nagrodę Nobla (wraz z Thomasem Schellingiem) w dziedzinie ekonomii właśnie „za włączenie teorii gier do zestawu narzędzi gospodarczych". W 2007 roku otrzymali ją Leonid Hurwicz, Eric Maskin i Roger Myerson. Ekonomia jest nauką o bodźcach, którymi kierują się ludzie. Teoria gier też zajmuje się bodźcami. Ale – jak twierdzi Aumann – nie jest częścią ekonomii. Na odwrót – ekonomia jest częścią teorii gier.

Nie martwiłbym się więc o agresję cenową przy aukcjach. Oferenci mają skłonność raczej do zaniżania ceny niż do jej zawyżania – aczkolwiek pierwsza aukcja częstotliwości 3G w Wielkiej Brytanii do takiego przelicytowania doprowadziła. Ale ludzie uczą się na błędach. Można zrobić eksperyment i zastosować wariant, w którym ten, kto zaoferuje najwyższą cenę, wygrywa, ale płaci cenę zaoferowaną przez tego, kto był na drugim miejscu. Jeśli boimy się już działających operatorów, nie róbmy kwalifikacji ograniczającej udział w aukcji – może zgłosi się ktoś nowy. Pod warunkiem oczywiście, że bez żadnych sztuczek prawnych zapłaci całą wylicytowaną kwotę.

Mamy w Polsce dobre tradycje – rachunek różniczkowy jako jedni z pierwszych stosowali Józef Hoene- -Wroński i Zygmunt Rewkowski. Sam Hurwicz też miał polskie korzenie.

Jako że poczucie wolności cenię równie mocno jak niezależność, muszę zakończyć informacją, iż jestem członkiem rady nadzorczej Cyfrowego Polsatu. Prezes Solorz ma jednak inny pomysł na budowę sieci. A ja jestem niezależnym członkiem rady.

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha

Z aukcjami jako sposobem rozdziału przez władze publiczne rzadkich zasobów jest jak z demokracją, o której Churchill powiadał, że jest bardzo zła, ale nikt nic lepszego od niej nie wymyślił. Bo co możemy mieć w zamian? Przetarg, w którym kryterium formalne (cena) ma jakąś swoją wagę (jak dużą, zależy od decyzji regulatora przydzielającego koncesje), która może zostać przeważona przez inne kryteria, bardziej uznaniowe – jak jakiś mglisty „dobrobyt społeczny"?

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada zwycięstwa w Moskwie. Jak Putin otumanił Rosjan
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem