Rodzice, zbuntujecie się! By żyło się lepiej

Zamykanie w wakacje publicznych przedszkoli nie ma żadnego uzasadnienia. Ani prawnego, ani zdroworozsądkowego. To oczywiste utrudnianie życia rodzinom, choć tyle mówi się o polityce rodzinnej. I trwa to sobie w najlepsze od lat. W tej sytuacji pozostaje bunt.

Publikacja: 23.05.2014 13:24

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Szanowni Rodzice! Powinniście u dyrektorów przedszkoli i w gminach domagać się normalnej pracy placówek opieki. Tak jak pracujecie Wy. Czyli przez 12 miesięcy w roku, w elastycznych godzinach, pasujących Wam, a nie paniom zatrudnionym w przedszkolach. Tym bardziej, że wykonują one swoje obowiązki maksymalnie 25 godzin w tygodniu, czyli pięć godzin dziennie. Nie muszą zatem gremialnie przebywać na urlopie przez dwa miesiące wakacji.

Opisaliśmy w tym tygodniu w Rzeczpospolitej przedszkolne zwyczaje wakacyjne. Podkreślmy słowo zwyczaje, bo nie jest to żadne prawo. "Placówka będzie czynna w lipcu od 8 do 16". "Przedszkole jest w sierpniu zamknięte". „Dyżurne placówki to...". Takimi komunikatami są właśnie raczeni rodzice. Co więcej dyrektorzy żądają od nich, by już teraz zadeklarowali czy dzieci będą obecne w wakacje i z góry za to zapłacili.

Intencja jest jasna, choć absurdalna: chce się zniechęcić rodziców do przyprowadzania dzieci i jak najmniej pracować. Co w tym czasie mają zrobić? Nie wiadomo.

Ten absurd trwa w najlepsze. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że w przedszkolach – o czym nie wszyscy wiedzą – obowiązuje łapówka ze stanu wojennego, czyli Karta Nauczyciela. To cały zestaw nadzwyczajnych przywilejów, jakimi władza ludowa obdarzyła pedagogów, a których bronią oni jak niepodległości. To, że obowiązuje ona w przedszkolach jest o tyle absurdalne, że po pierwsze odpowiadają za nie wyłącznie samorządy, po drugie te przepisy nie obowiązują w przedszkolach niepublicznych i nikt nie słyszał by w związku z tym jakość opieki czy kształcenia była tam na niższym poziomie. Często jest odwrotnie. To typowy przykład żerowania jednej grupy zawodowej na milczącej większości.

Donald Tusk już dawno pożegnał się z reformatorskimi programami. Nie będzie też zmian w Karcie. Warto jednak buntować się przeciw barbarzyńskim zwyczajom przedszkoli. Przypominając równocześnie panu premierowi to co napisał w programie PO w 2011 r.: „Dla wielu rodziców godziny otwarcia przedszkoli są trudne do pogodzenia z pracą zawodową. Bardzo dużo problemów sprawa również przerwa wakacyjna. W związku z tym wprowadzimy zapis prawny, który nałoży na przedszkola obowiązek funkcjonowania w godzinach od 6.00 do 18.00, dwanaście miesięcy w roku (podkreślenie oryginalne – red.)".

Mija trzeci rok od złożenia tej deklaracji i wciąż pozostaje ona na papierze. Jak wiele innych. W takim razie to Państwo powinni wprowadzić ją w życie. Naciskajcie, domagajcie się, buntujcie. Przecież nie chodzi tu o nic innego niż o to „by żyło się lepiej".

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada zwycięstwa w Moskwie. Jak Putin otumanił Rosjan
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem