Reklama

Uśmiechy nie wystarczą

W pierwszą podróż zagraniczną nowy ukraiński prezydent Petro Poroszenko wyruszył do Warszawy.

Publikacja: 03.06.2014 06:00

Przez kilka dni nasza stolica będzie pępkiem świata, a już na pewno Europy. No dobrze – tylko naszej części Europy, czyli środkowej. A może wschodniej, najpewniej środkowo-wschodniej.

Z okazji ćwierćwiecza czerwcowych wyborów z 1989 roku zjadą się do nas goście z zagranicy. Wśród nich prezydent sąsiedniego kraju, wybrany niedawno przy wtórze karabinowych strzałów. Kraju, w którym jeszcze nie wyschła krew w centrum jego stolicy, gdy stał się obiektem agresji wielkiego sąsiada, a teraz – poligonem dla wymyślonej przez niego „agresji nowego typu". Wszystko dlatego, że Ukraińcy chcieli do Europy.

Mimo to Poroszenko w swoją pierwszą podróż nie jedzie do Brukseli. Warszawa jest pierwszym celem. Nie ma się jednak co łudzić – ukraiński prezydent jedzie do nas głównie z powodu innych naszych gości. Zamierza u nas rozmawiać z prezydentem Obamą. W sumie to też nie najgorzej,  dyskontujemy w ten sposób sukcesy z ubiegłego wieku, które sprawiły, że goście jednak chcą odwiedzić nasz kraj. Ale...

Czy mamy co zaproponować nowemu ukraińskiemu przywódcy? Poza, rzecz jasna, niewątpliwą sympatią polskiego społeczeństwa najpierw dla szaleńczo odważnych bojowników Majdanu, a teraz – dla ofiary rosyjskiej agresji.

Nie powinniśmy bowiem liczyć raczej na inicjatywy ze strony Poroszenki, dla którego jednym z głównych obecnie problemów jest otrzymanie amerykańskiej pomocy wojskowej. Znów, jak od dziesięcioleci, to na nas spada obowiązek zainicjowania współpracy.

Reklama
Reklama

Jakie więc pomysły polityczne (a może gospodarcze) przedstawimy szefowi sąsiedniego państwa? Czy poza wykonywaniem obowiązkowych politycznych gestów i standardowych uśmiechów polska elita polityczna wykrzesze z siebie jakąś myśl? A jeśli wykrzesze, to czy starczy jej determinacji, by ją wprowadzić w czyn? Czy może poprzestanie na nadymaniu swojego ego w kolejce po uścisk ręki prezydenta Obamy?

Czekamy. Goście jadą.

Przez kilka dni nasza stolica będzie pępkiem świata, a już na pewno Europy. No dobrze – tylko naszej części Europy, czyli środkowej. A może wschodniej, najpewniej środkowo-wschodniej.

Z okazji ćwierćwiecza czerwcowych wyborów z 1989 roku zjadą się do nas goście z zagranicy. Wśród nich prezydent sąsiedniego kraju, wybrany niedawno przy wtórze karabinowych strzałów. Kraju, w którym jeszcze nie wyschła krew w centrum jego stolicy, gdy stał się obiektem agresji wielkiego sąsiada, a teraz – poligonem dla wymyślonej przez niego „agresji nowego typu". Wszystko dlatego, że Ukraińcy chcieli do Europy.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Zakończenie paraliżu rządu USA może doprowadzić Demokratów do zwycięstwa
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama