Najnowszy pomysł czeskiego prezydenta dyplomaci oceniają jako „zaskakujący" albo „kłopotliwy", co w ich języku oznacza tyle co „bezsensowny". Rację trzeba przyznać Markowi Sawickiemu, który bez owijania w bawełnę rzucił: „To kpina".
Pomysł jest niedorzeczny z kilku powodów. Po pierwsze, rzut oka na mapę wystarczy, by odkryć, gdzie leży były obóz Auschwitz-Birkenau. Po drugie, wojenna rola Czech i ich związek z wydarzeniami Holokaustu chyba nie były w Europie pierwszoplanowe. Po trzecie, pomysłu zaproszenia głów najważniejszych państw świata nie rzuca się dwa miesiące przed planowaną uroczystością – i to bez konsultowania tego z kimkolwiek. Niedorzecznością jest też uzasadnianie organizowania obchodów oświęcimskich w Pradze tym, że „Holokaust miał wymiar ponadnarodowy". Jeśli tak, to dlaczego nie w Buenos Aires?
No i wreszcie ciepłe zaproszenie dla Władimira Putina, i to w momencie, gdy zdecydowana większość państw świata podała mu w Brisbane czarną polewkę na tyle skutecznie, że wziął nogi za pas jeszcze przed końcem szczytu G20.
Trudno się nie zgodzić z Johnem McCainem, który po politycznych kontredansach Zemana oświadczył, iż postawa czeskiego prezydenta wobec Rosji „bardzo go niepokoi" (czytaj: irytuje). Chodzi także o wcześniejsze rusofilskie popisy, takie jak krytyka sankcji wobec Rosji albo udział w konferencji zorganizowanej na wyspie Rodos przez zausznika Putina, oligarchę Władimira Jakunina.
Jak na głowę państwa będącego członkiem NATO i UE postawa Zemana jest co najmniej niezrozumiała.