Jerzy Haszczyński: Trudna walka z „polskimi obozami”

"Polskich obozów" jest mniej niż dekadę temu, ale nie zniknęły. Boleśnie przekonaliśmy się o tym w ostatnich dniach, gdy media na całym świecie pisały o 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

Aktualizacja: 28.01.2015 21:05 Publikacja: 28.01.2015 19:13

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Niestety, nawet niektórym poważnym zachodnim redakcjom Auschwitz wydało się „polskim obozem".

Protesty polskich dyplomatów, organizacji polonijnych czy po prostu oburzonych Polaków są zazwyczaj skuteczne – „polskie obozy" znikają z internetu. Nie znikną z papierowych wersji gazet ani z puszczonych już w telewizji czy radiu wypowiedzi. Gdzieś tam w głowach pozostaną.

Jest wiele powodów pojawiania się „polskich obozów". Brak wiedzy i wrażliwości autorów jest zapewne na pierwszym miejscu. Wykazało się nim wielu dziennikarzy czy polityków na całym świecie, łącznie z Barackiem Obamą, który przyznając pośmiertnie order Janowi Karskiemu, wspomniał o „polskich obozach".

Ale te luki w sporym stopniu wynikają z polityki historycznej. Polska w czasach, gdy kształtował się główny przekaz o zbrodniach drugiej wojny światowej, nie prowadziła samodzielnej polityki historycznej, była PRL. Później też długo nie chciała się nią zająć. Do dzisiaj części opiniotwórczych środowisk kojarzy się ona z nacjonalizmem i kompleksami. Czasem i je oburzają „polskie obozy", ale nie dostrzegają związku z polityką historyczną.

Niemcy nie miały takich problemów. Przez wiele powojennych lat pracowały nad oddzieleniem niemieckości od zbrodni Trzeciej Rzeszy. Najgorsze zbrodnie stały się nazistowskie, a nie niemieckie. Wrażliwość dziennikarzy w innych krajach stała się tak duża, że prawie nikt nie odważył się pisać o niemieckich obozach – zostały nazistowskie.

Są oczywiście dziennikarze czy politycy niemieccy, jak prezydent Joachim Gauck, którzy przypominają Niemcom o odpowiedzialności za zbrodnie. Ale w świat już poszedł inny przekaz, kształtowany przez produkowane za dziesiątki milionów euro z publicznej niemieckiej kasy i rozpowszechniane w dziesiątkach krajów filmy, w których Niemcy występują jako sympatyczne ofiary wojny wywołanej przez nazistów i ich szalonego przywódcę.

Polska polityka historyczna musi być w znacznym stopniu odpowiedzią na niemiecką. To wymaga podobnej jak u Niemców determinacji i sporych nakładów.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Trump wie, gdzie naprawdę są konfitury
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Wybory prezydenckie pokazują, że nie jesteśmy skazani na wieczną wojnę KO z PiS
Komentarze
Tomasz Pietryga: Czy Karol Nawrocki pójdzie śladami Donalda Trumpa?
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Donald Trump może przerwać wojnę w Ukrainie w ciągu doby
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Indie a sprawa polska