Reklama

Chrabota: Gra o polski parlamentaryzm

Czy opozycja dała się wciągnąć w pułapkę? Czy dopuściła się, jak chce tego Tomasz Lis, zdrady? Żeby na to odpowiedzieć, trzeba najpierw ustalić, o co idzie ta gra.

Aktualizacja: 10.01.2017 12:53 Publikacja: 09.01.2017 19:20

Chrabota: Gra o polski parlamentaryzm

Foto: Fotorzepa

Bez wątpienia stawką w tej grze nie jest kwestia praw dziennikarzy w Sejmie czy legalności budżetu. To sprawy drugorzędne. Gdyby nie one, łatwo znalazłyby się inne. Bo przecież tylko zbieg okoliczności spowodował, że dramatyczny protest w Sejmie dotyczy dziennikarzy i budżetu. Mogłaby to być każda inna ustawa. W tej grze nie chodzi nawet o wizję państwa, która tak fundamentalnie dzieli rządzących i opozycję. Tu chodzi o legitymizację sprawowanej władzy.

PiS nie chce usunąć się ani o krok w przekonaniu, że posiadając większość w Sejmie, ma prawo z niej korzystać. Opozycja zaś na to się nie godzi. Zdaniem opozycji ważniejsze od bezwzględnie rozumianej arytmetyki parlamentarnej są wartości konstytucyjne liberalnej demokracji. Sytuacja przypomina więc przeciąganie liny. Z jednej strony – PiS i stronnicy, z drugiej – bardziej rozproszona niż zjednoczona opozycja (paradoksem jest, że dla wielu Polaków na jej czele stoi Paweł Kukiz).

Na domiar złego werdykt wyborczy i świadoma polityka lidera obozu rządzącego rozmontowywały niezmiernie słaby mechanizm checks and balances polskiej demokracji. W dojrzałych ustrojach na straży jej równowagi stoją bezpartyjny prezydent, senat jako izba namysłu czy niezawisłe sądy. W Polsce wszystkie te instrumenty uległy upartyjnieniu, więc z natury rzeczy nie mogą grać swojej roli. Cóż więc zostaje? W czym można pokładać nadzieję? Przecież nie w mordobiciu. Nie w konfrontacji. Nie mam wątpliwości, że tylko i wyłącznie w poczuciu odpowiedzialności za rację stanu, o ile w wolnej Polsce po 27 latach niepodległości ta kategoria ma jeszcze znaczenie.

Podziały są naturą demokracji, ale Polska jest jedna, z jedną racją stanu. Tak właśnie rozumiem spotkanie u marszałka Stanisława Karczewskiego. Nie jako sprytne oszustwo. Cwaniacką próbę ogrania przeciwnika.

Chcę wierzyć, że Jarosław Kaczyński, któremu historia oddała lejce polskiej polityki, pragnie szukać elementarnego sensu narodowej racji stanu. I jest gotowy do kompromisu. Jeśli to prawda, to wczorajsze spotkanie nie było żadną zdradą. Natomiast może być ze strony opozycji błędem. Fundamentalnym błędem, jeśli opozycja ustąpi w kwestiach pryncypialnych. Poczuje się usatysfakcjonowana przywróceniem w Sejmie status quo dla dziennikarzy.

Reklama
Reklama

Wygrać można i należy więcej. Czy Kukiza, PSL, Nowoczesną na to stać? Nie wiem. Jeśli zwycięży racja stanu, Platforma Obywatelska będzie na marginesie. Jeśli przegra, politycy PO będą jedynymi sprawiedliwymi. Za słabymi jednak, by skutecznie próbować przejąć władzę.

Jeszcze jedno. Swoiste memento dla lidera obozu rządzącego. Był już w Polsce polityk, który twierdził, że nie ma z kim przegrać. Co prawda osobiście zaszedł daleko, ale pieczołowicie budowana przez niego konstrukcja polityczna rozpadła się jak domek z kart.

Opozycja u Stanisława Karczewskiego >A5

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Na razie 17 sekund. A co jeśli rosyjskie samoloty będą dłużej nad Litwą
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Komentarze
Mirosław Żukowski: Kryptoolimpizm Radosława Piesiewicza
Komentarze
Bogusław Chrabota: PiS ze sprawy podsłuchów żony i córki Donalda Tuska się nie wykręci
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzy wnioski dla Koalicji Obywatelskiej i Donalda Tuska z najnowszego sondażu
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Andrzej Poczobut. Niezłomny naszych czasów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Reklama
Reklama